Скачать книгу

z impetem i opadła na fotel obok Danieli.

      – Jakie macie herbaty zielone? Napiłabym się jakiegoś lepszego gatunku, na przykład bancha, bo na gyokuro raczej nie mogę tu chyba liczyć? – wydęła ładnie wykrojone usta i spojrzała pytająco na Agatę. Daniela poszła na zaplecze i po chwili wyszła z kilkoma pudełkami, a wyraz jej twarzy wskazywał na to, że zamierza spłatać dziewczynie jakiegoś figla.

      – Mamy zieloną herbatę z cytryną, jaśminem i czymś, co nazywa się mangostan, ale to są niestety diabelskie torebki, które najpewniej spalą ci delikatne podniebienie. Jedyna herbata w liściach, jaką dysponujemy, to trywialny gunpowder, ale nie wiem, czy znajdzie uznanie w twoich oczach.

      – Co robić – westchnęła Magda. – Dajcie, co macie, ale to naprawdę tani popularny gatunek… Powinnyście się bardziej postarać, gdy trafiacie na wymagającego klienta.

      – Na szczęście ty jesteś naszym pierwszym wymagającym klientem i mam nadzieję, że ostatnim – rzuciła z przekąsem Daniela i wróciła na zaplecze, by nastawić wodę. Magda prychnęła głośno, chcąc wyrazić, jak bardzo nie obchodzi jej zdanie młodszej siostry Agaty, i zapatrzyła się w dal.

      Zrobiło się późno i zapadł zmrok, a nad Bystrą rozbłysły pierwsze gwiazdy. Noc była pogodna – od kilku dni zdarzały się zaledwie przelotne deszcze, które nie pozwalały wytchnąć od upałów. Kałuże schły tak szybko, że ptaki zazwyczaj nie nadążały skorzystać ani z wody do picia, ani z kąpieli.

      – Ależ tu sielsko – stwierdziła Magda. – Aż się boję. Nie przywykłam do takich ciemności i takiej ciszy. Mam wrażenie, że słyszę własne myśli.

      – Słyszałabyś, gdybyś coś myślała – rzuciła Daniela, która zaparzyła już herbatę i wyniosła czajniczek do ogródka. Litościwie dołożyła kilka cynamonowych herbatników.

      – Co ty sugerujesz? Że ja nie myślę? Kiepski żart, moim zdaniem – obruszyła się Magda.

      – Bynajmniej. Ty tak szybko mówisz, że właściwie nie nadążasz z myśleniem. U ciebie zdecydowanie to, co w myślach, od razu znajduje się na języku.

      Bella pojawiła się przy ławce i szybkim susem wskoczyła na oparcie fotela Magdy.

      – Ojej, kot – krzyknął nieproszony gość, prawie przewracając się z fotelem. Agata pierwszy raz w życiu zobaczyła, żeby ktoś tak się przestraszył kota.

      Ciekawe, co by zrobiła, gdyby to była mysz. Zawał murowany. Musiałybyśmy zatelefonować po Wilka, tylko weterynarz dałby radę tej małpie – pomyślała mściwie, bo ta dziewczyna naprawdę działała jej na nerwy.

      – Daj spokój. To kot Agaty. Nie zrobi ci krzywdy – Daniela wypowiedziała te słowa z wyraźnym politowaniem.

      – Nie chodzi o krzywdę, chociaż choroba kociego pazura jest bardzo groźna. Chodzi o to, że mam okropne uczulenie na koty. Już mnie wszystko zaczyna boleć. Zaraz dostanę wypieków i bąbli na całym ciele.

      – Nie mogę się doczekać – mruknęła Daniela. – Spokojnie, jak dostaniesz tych malowniczych wykwitów, zawieziemy cię do doktora Wilka.

      – To alergolog? Zna się na odczynach skórnych? – dopytywała się Magda.

      – Nie, to weterynarz, ale bardzo kompetentny. I tanio bierze. Wszystkie się u niego leczymy – stwierdziła Daniela, przyznając w duchu, że panika na twarzy Magdy sprawia jej autentyczną przyjemność.

      – Daj spokój, Daniela. Zabiorę stąd Bellę – Agata wzięła kotkę na ręce i zaniosła ją do sadu. Pogładziła swoją ulubienicę po skrzącym się w świetle księżyca czarnym futerku, na co kotka miauknęła cicho.

      – Ja też jej nie lubię – wyjaśniła Agata kotu po cichu. – Mam nadzieję, że szybko się odczepi.

      Tylko że Magda wcale nie zamierzała się odczepić.

      – Telefonowałaś już do Filipa? – zapytała natarczywie, gdy Agata wróciła do herbaciarni.

      – Nie. Niby dlaczego miałabym to robić? – zdumiała się Niemirska.

      – No, żeby go poinformować, że tu jestem. Pomyślałam sobie, że od ciebie na pewno odbierze telefon – wyjaśniła Magda z pewnym zniecierpliwieniem.

      – Nie zamierzam do niego dzwonić. Sama to rób – Agata się rozzłościła.

      – Dzwoniłam. Nawet kilka razy. Wysłałam mu SMS-a i maila, bo w hotelu mają bezpłatne wi-fi. Na razie nic, ale liczę, że gdy tylko się dowie, od razu tu przyjedzie. Jeśli oczywiście już go tu nie ma – rozejrzała się bacznie po ogródku, jakby próbując sprawdzić, czy jej ukochany nie ukrył się w jakiejś donicy.

      – Spokojna głowa. Nie ma go tutaj – zareagowała od razu Daniela. – Obawiam się, że uciekł na drugi koniec świata, bo nigdzie indziej nie czuje się bezpieczny, on ma wyraźnie przed tobą pietra!

      – Nie rozumiem jego postępowania. Skoro Agata mówi, że między nimi wszystko skończone, to dlaczego on się tak zachowuje – dumała Magda nad filiżanką zielonej herbaty i ciasteczkiem. – Wygląda na to, że wcale nie jest tak, jak mówisz, Agata. Może ty go czymś szantażujesz i on się boi wyznać mi prawdę?

      – Tak, oczywiście. Agata szantażuje go od pewnego czasu, że wyda jego największą tajemnicę. On się tego boi i ukrył się przed tobą, Magda, licząc, że te wieści nigdy do ciebie nie dotrą – zażartowała Daniela, ale Magda uczepiła się jej słów zachłannie.

      – Jaką tajemnicę? Mów, Agata, ja muszę to wiedzieć.

      – Że jest dupkiem żołędnym – pogodnie odparła Daniela, a Magda opadła na fotel, zła, że dała się zrobić w balona.

      – Może tu chodzi o jego pracę? – dumała Smagowska dalej. – Ten jego prezes, Cezary Halicki, jest umierający, mówi się, że firmę odziedziczą spadkobiercy, przede wszystkim syn. Podobno jednak dzieci zaczęły się kłócić o schedę, jeszcze za życia ojca. Filip był tym wszystkim strasznie rozstrojony. Zrobił się ostatnio okropnie nerwowy i trudno było się z nim dogadać.

      – Halicki ma jeszcze tylko córkę – powiedziała Agata zmęczonym głosem. – Z tego, co wiem, robi karierę modelki czy aktorki i nie interesuje jej firma. Nie wiem, czego Tomasz Halicki miałby się obawiać, ale na pewno nie konkurencji w zarządzaniu.

      Magda intensywnie potrząsnęła głową.

      – Chyba jednak się mylisz. Tam się niezłe przepychanki zaczynają.

      – Możliwe. Nie zajmowałam się sytuacją w dynastii Halickich – powiedziała Agata obojętnie.

      – A ta siostra Tomasza, ta modelka czy aktorka, to gdzie ona gra? – zainteresowała się Daniela, zawsze ciekawa plotek z wielkiego świata.

      – O, jest bardzo znana, gra w wielu filmach, nawet w serialach, jest ambasadorką marki „Błękitna Perła”, tych słynnych perfum. Nazywa się Eleonora Halicka.

      – Eleonora Halicka? Pierwszy raz słyszę o słynnej aktorce o tym nazwisku. Muszę sobie jej poszukać w Internecie – stwierdziła Daniela, wzruszając ramionami.

      – Ona występuje zwykle pod pseudonimem Lora Hagen – zakończyła Magda i odstawiła pustą filiżankę na spodek. – Myślałam, że wiesz, Agata. Filip często o tym mówił…

      – Mnie nie mówił – szepnęła Agata i spojrzała na siostrę. Obie były pod wrażeniem. Lora Hagen była wschodzącą gwiazdą srebrnego ekranu. Po kilku udanych rolach w kraju wyjechała za granicę i tam kontynuowała obiecującą karierę. Zagrała w modnym ostatnio serialu detektywistycznym i kolejnym, tym razem kostiumowym. Spektakularna uroda i dobra

Скачать книгу