Скачать книгу

kopie samego siebie. Charlie wyglądał dokładnie jak ja, gdy byłem malutki, a Chloe to połączenie nas obojga. Już wtedy wiedziałem, że mam przerąbane, bo zapewne wyrośnie na taką laskę, że osiwieję prędzej, niżbym chciał. Miałem nadzieję, że jej o kilka minut starszy brat będzie ją chronił. Oby lepiej niż ja Jess!

      Następne trzy dni wyglądały dokładnie tak samo. Nie opuściłem szpitala ani na chwilę i spałem raptem kilka godzin wtulony w dłoń Rebeki, obok jej łóżka. Wszyscy chyba uznali mnie za nienormalnego, gdy dziś poprosiłem ojca, by przywiózł mi zestaw do manicure’u. Opiłowałem paznokcie mojej Śpiącej Królewnie i nawet udało mi się je pomalować na lekko różowy kolor. Wyszło mi całkiem równo. Dumny z siebie złożyłem jej dłonie na brzuchu, by sobie odpoczywała, i zajrzałem do dzieci. Charlie chyba właśnie walił w pieluchę, bo był cały czerwony i napiął się jak struna, Chloe za to spała słodko i miała w dupie postękiwania brata.

      – Co tam, mały? – Nachyliłem się nad nim, a on zrobił taką krzywą minę. Cholera! Chyba powinienem się ogolić i umyć. Powąchałem się i… zdecydowanie potrzebowałem prysznica! Zawołałem pielęgniarkę, by czuwała, a sam skorzystałem z łazienki przylegającej do sali.

      Prysznic dobrze mi zrobił. Poczułem się o niebo lepiej, zmywając z siebie to całe napięcie. Miałem dziś lepszy nastrój niż ostatnio. Może dlatego, że nie męczyły mnie w nocy koszmary? Śniła mi się Rebeka i nasze pierwsze spotkanie. Wszedłem do sali, wycierając ręcznikiem mokre włosy, i spojrzałem na nią. Potrząsnąłem głową, widząc, że jej dłonie nie leżą na brzuchu, tylko wzdłuż tułowia.

      – Greto, poprawiałaś Rebekę? – zapytałem.

      – Nie, Sedricku. Przebieram Charliego… – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko do mojego gołego syna, któremu z siusiakiem na wierzchu było najwygodniej. To tak jak mnie. Jaki ojciec, taki syn, prawda? Podszedłem do łóżka, mając wrażenie, że Rebeka poruszyła palcami. Boże, tak!

      – Greto! – aż krzyknąłem, spoglądając w stronę sali obok. – Poruszyła się! – dodałem i szybko poszedłem po lekarza. Ten jeden ruch ręki wzbudził we mnie taką nadzieję, że miałem wrażenie, że mogę góry przenosić. Zabrali ją na badania, podczas których znowu poruszyła dłońmi oraz palcami u stóp. Lekarz nie potrafił odpowiedzieć, co to dokładnie oznacza, ale to był dobry znak. Czułem, że Rebeka już niedługo wróci do nas. Wróci, a ja będę mógł się nią zająć i odbudować wszystko, co spieprzyłem. O ile mi na to pozwoli. Nagle ogarnął mnie strach, że nie będzie chciała mnie znać. Tak naprawdę musiałem liczyć się z każdą możliwością. Nie było mnie przy niej w trakcie ciąży. Uznała, że poradzi sobie sama, i może dalej tak uważała? Miałem być okazjonalnym ojcem? Widywać swoje dzieci raz na tydzień? Płacić alimenty i spędzać z nimi co drugie święta… Kurwa! Przeraziła mnie ta myśl.

      Pora karmienia. To był mój ulubiony moment z ostatnich dni. Greta właśnie przywiozła maluchy, a ja, poprawiając Rebekę na łóżku, odsłoniłem jej piżamę. Ależ jej piersi były ogromne. Istna mleczna kraina. Raj dla naszych brzdąców, które uwielbiały być przy cycku. Gdyby mogły, spałyby tak cały dzień. W sumie doskonale je rozumiałem, bo sam z chęcią bym się tak wtulił i zasnął. Spałoby mi się zapewne doskonale.

      Wziąłem Chloe na ręce, by ją położyć przy Rebece, a jej dłoń nagle objęła nasze maleństwo. Moje serce zaczęło walić jak szalone, gdy zobaczyłem także drżące powieki mojej ukochanej.

      – No dalej, kochanie. Wróć do nas… – powiedziałem, patrząc na nią jak zaczarowany. Greta podeszła i spojrzała na mnie.

      – Walcz, Rebeko. Walcz – dodała drżącym głosem. Niestety, Rebeka nie otworzyła oczu, ale jej dłoń obejmująca naszą córkę kompletnie mnie rozczuliła. Wyglądały tak cudownie, a mała, czując dotyk dłoni matki, zasnęła i nie miałem serca jej ruszać. Charlie za to zaczął się dopominać, bo to już była jego kolej.

      – No wiesz co, synu? Nie jesteś wyrozumiały… – zaśmiałem się, widząc, że zaczyna się wkurzać. Robił przy tym takie słodkie miny. Maluchy złościły się tak samo cudownie jak ich mamusia. Gdy podrosną i będą do nas jeszcze bardziej podobne, to chyba oszaleję z tą trójką złośników. Moja cierpliwość przy nich zapewne nieraz zostanie wystawiona na ogromną próbę, ale co to jest w porównaniu z ogromem szczęścia, które mi dadzą? Boże! Musi być dobrze. Nie widzę innej możliwości – myślałem.

      Zasnąłem w fotelu, jedną dłonią obejmując Chloe, a drugą – Charliego. Kolejny dzień prawie za nami. Maluchy tak naprawdę mogły już wyjść ze szpitala, ale ze względu na Rebekę miały być tutaj z nami, dopóki ona się nie obudzi. Przymknąłem oczy, czując, jak powoli odpływam, gdy nagle Rebeka znowu poruszyła ręką. Robiła to ostatnio coraz częściej, ale nic potem się nie działo. Zamknąłem jedno oko i mrużąc drugie, obserwowałem ją uważnie. Przez kolejną chwilę nic się nie działo i gdy zamknąłem oczy, miałem wrażenie, że sen zaraz mnie dopadnie. Byłem zmęczony… masakrycznie zmęczony, zwłaszcza psychicznie.

      – Tato… – Usłyszałem cichy głos, ale miałem wrażenie, że to sen. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że nasze maluchy są za małe, by nazwać mnie tatą, a głos, który to powiedział… Otworzyłem oczy i ujrzałem Rebekę. Obudziła się!

      Wstałem powoli, by jej nie wystraszyć. W sumie nawet nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Myślałem ostatnio tylko o tym, by się obudziła, i gdy to zrobiła, brakło mi języka w gębie.

      – Tato? – powtórzyła i lekko przekręciła głowę w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotkały, ale mnie zamarło serce. Rebeka na mój widok ewidentnie się nie ucieszyła.

      – Zawołam lekarza – powiedziałem i z dziećmi na rękach wyszedłem na korytarz. Chyba byłem w szoku, bo nawet nie potrafiłem się cieszyć. – Doktorze, Rebeka się obudziła… – poinformowałem lekarza na dyżurze i usiadłem na korytarzu. Od razu zbiegło się sporo personelu, a ja nawet tam nie poszedłem. Ogarnęło mnie poczucie strachu. Nie wiem dlaczego. Greta wzięła ode mnie dzieci i ruszyłem za nią w kierunku sali. Zatrzymałem się jednak przed drzwiami, bojąc się tam wejść. Kurwa! Postanowiłem najpierw zadzwonić do Jamesa i powiadomić jego i całą resztę, że Rebeka się obudziła. Zjechałem na dół i wyszedłem przed szpital. Odetchnąłem ciężkim, burzowym powietrzem i wykonałem kilka telefonów. Wszyscy jak nienormalni chcieli od razu przyjechać. Odradziłem im to, ale co ja mogłem? Sam przyjechałbym najszybciej, jak to możliwe, gdyby nie było mnie na miejscu.

      Zanim odważyłem się do niej zajrzeć, minęła długa chwila. Co miałem jej powiedzieć? Myślałem o tym milion razy, a teraz w głowie miałem kompletną pustkę. Zapukałem niepewnie i otworzyłem drzwi. Właśnie wróciła z badań i chyba zasypiała.

      – Sedricku, nie za długo. Jest słaba… – powiedział lekarz i uśmiechnął się do mnie pocieszająco, po czym wyszedł, a ja zostałem z nią sam na sam. Serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. Podszedłem do łóżka na drżących nogach. Cholera, no. Co miałem jej powiedzieć?

      – Cześć… – wydusiłem z siebie. Miałem ochotę skopać sobie dupę, by zacząć normalnie myśleć. Rebeka otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Boże! Ten smutek w jej spojrzeniu prawie mnie zabił. Nic nie odpowiedziała, mrugnęła jedynie, a po chwili odwróciła głowę. Kurwa! Już wtedy wiedziałem, że czeka mnie trudna walka. Walka, by ją odzyskać. A w tym momencie dotarło do mnie, że mogę ją przegrać. – Jak się czujesz? – wypaliłem. Znowu spojrzała na mnie, ale na szczęście się odezwała.

      – Jestem zmęczona… – Ledwo usłyszałem jej cichutki głosik.

      – Chcesz spać? Mam wyjść? – Niepewnie podszedłem bliżej. Tak bardzo pragnąłem wziąć ją w ramiona. Rebeka chwyciła

Скачать книгу