Скачать книгу

futerko, które niegdyś kupił jej mąż z okazji rocznicy ślubu.

      – Tolko kukła… – bezdusznie upierała się kobieta.

      Domosławska rozejrzała się dookoła. Coraz więcej mieszkańców Modrogo Sada rozchodziło się do swoich domostw i plac powoli pustoszał. Nie mogła za bardzo liczyć na swoich towarzyszy niedoli, bo oni sami z trudem zdobywali miejsce do spania. Berenika wpadła w panikę i poprosiła kobietę, żeby chwilę poczekała. Odeszła z Nelą kilka metrów dalej, kucnęła przy niej i powiedziała ciepło:

      – Neluś, wiesz, że nie mamy gdzie spać?

      – Jak to? Przecież tu jest dużo domków – zdziwiło się dziecko.

      – Tak, ale możemy w jednym z nich przenocować, jeśli za to zapłacimy – westchnęła Berenika.

      – A nie mamy pieniądzów?

      – Mamy, ale oni nie chcą pieniędzy, tylko Jadźkę… – powiedziała to wreszcie.

      – Dlaczego Jadźkę? Jadźka była grzeczna. – W oczach Neli pojawiły się łzy. Po chwili dodała: – Nie oddam jej.

      – Kochanie, musisz. Przyrzekam ci, że jak tylko się tutaj urządzimy, mama kupi nową lalkę – niestrudzenie tłumaczyła Berenika.

      – Nie! – Dziewczynka tupnęła nogą.

      – Kochanie, proszę – jęknęła Domosławska, która ledwie trzymała się na nogach. Poza tym była przeraźliwie głodna i kompletnie bezradna.

      Nela pocałowała lalkę w czoło, po czym podała matce i oznajmiła:

      – Nienawidzę cię.

      A po chwili rozpłakała się na dobre. Berenika przekazała zabawkę, zamknęła walizkę, do drugiej ręki wzięła tobołek z piernatami i była gotowa, by iść z kobietą. Ta jednak najpierw chciała sprawić radość swojej małej córeczce i wręczyła jej lalkę, nie bacząc na łzy innego dziecka. Dziewczynka rozpromieniła się i przytuliła do siebie złotowłosą Jadźkę, która choć pozbawiona odrobiny włosów przez zabiegi fryzjerskie Neli i nieco brudna, wciąż była bardzo piękna.

      Domosławska, zapewne ze zmęczenia, nie zauważyła, że jej córka, widząc swoją ukochaną lalkę w objęciach innego dziecka, zareagowała we właściwy dla siebie sposób. Rzuciła się na dziewczynkę i zaczęła okładać ją piąstkami.

      – Oddaj mi Jadźkę, szkulepo! – krzyczała.

      Berenika w jednej chwili upuściła na klepisko walizkę i tobołek, po czym podbiegła do córki i odciągnęła ją od dziewczynki. Nela wierzgała nogami, gryzła matkę i kopała, gdy ta w końcu w akcie bezsilności wymierzyła jej siarczystego klapsa. W jednej chwili Nela uspokoiła się. Było to dla niej coś nowego, bo jakkolwiek rodzice wciąż ją straszyli laniem, nigdy jednak tego nie uczynili, nawet gdy była bardzo niegrzeczna.

      – Powiem tacie. I rozwiedzie się z tobą. A ja z nim będę mieszkała bez ciebie…

      Na szczęście kobieta nie rozmyśliła się i nie zrezygnowała z chęci dania im miejsca do spania. Nakazała im iść do niskiej lepianki, otoczonej płotem z łoziny. Berenika chwyciła w jedną dłoń walizkę, tobołek zarzuciła na plecy, po czym delikatnie popchnęła Nelę przed siebie.

      – Czas wydorośleć, moja droga. Żarty się skończyły. Jeśli przez ciebie nas wyrzucą z tego domu, będziemy spały na polu i zeżrą nas wilki! – warknęła do córki.

      13. Okolice Irkucka, 1941

      Paweł Zawiślański sądził, że jeśli przeżył jedną zimę na Syberii, przetrwa i kolejne. Nie wziął jednak pod uwagę faktu, że wtedy był w zupełnie innej kondycji fizycznej. Po prawie roku od przyjazdu w to miejsce był niemal wrakiem człowieka. Ciężka praca, silne mrozy, robactwo i głodowe racje żywnościowe zrobiły z niego zupełnie innego człowieka. Niekiedy zastanawiał się, czy w ogóle nadal nim jest. Każdy dzień zaczynał się myślami o tym, jak zdobyć chociaż odrobinę więcej jedzenia, czym zahandlować i jak nie zamarznąć. I tak miał nieco lepiej od innych, bo wdzięczny Kalinin od czasu do czasu dawał mu ekstra ćwiartkę ciemnego chleba. Paweł przeważnie dzielił go pomiędzy ich trójkę, ale ze wstydem musiał przyznać, iż bywały takie chwile, kiedy zjadał go sam. Idąc przez plac łagru, ułamywał kawałek, obiecując sobie, że tylko spróbuje, a resztę doniesie do baraku. Potem sięgał po następny i wmawiał sobie, że to już ostatni. Czuł się jak dziecko kradnące cukierki z kredensu, łudząc się, iż rodzice nie zauważą braku jednego, a potem robiła się z tego cała garść, na końcu zaś pozostawał jeden jedyny. Jakby miał przypominać o jego haniebnym czynie. I w takich razach, nim się zorientował, z chleba pozostawał nędzy okrawek, którym nawet nie było się jak podzielić. Jednak wówczas nie zostawiał go, jak owego cukierka na paterze, ale zjadał do końca. Miewał potem wyrzuty sumienia, bo smak w ustach przypominał mu o tym, co zrobił.

      Od czasu do czasu z różnymi prośbami przychodzili do niego więźniowie. Komuś noga ropiała, ktoś inny nabawił się szkorbutu tak straszliwego, że wydzielina nie pozwalała na otwarcie ust, a jeszcze ktoś cierpiał na ciągnącą się przez kilka dni biegunkę. Były to dolegliwości, jakich nie leczono w obozowym szpitalu. Lekceważono je, a tym bardziej namolnym dokładano karcer za symulanctwo, co najczęściej, zwłaszcza zimą, oznaczało dla takiego delikwenta śmierć. Paweł mógł ograniczyć się jedynie do diagnozy, czasami opatrywał rany metodami chałupniczymi, ale niewiele więcej mógł. Owe porady czy drobne zabiegi nie stawiały go w jednym szeregu z literackim doktorem Judymem, w tym miejscu niczego nie robiło się za darmo. Zapłatą były drobne pieniądze, machorka, nafta albo chleb. Jeśli ktoś nie miał niczego takiego, Paweł Zawiślański nawet nie rozmawiał z potrzebującym. Nie był z tego dumny. Jeszcze mieszkając w Wilnie, leczył biedaków za darmo i – jak twierdziła Nina – posiadał wielkie serce, wypełnione po brzegi dobrocią. Tutaj już nie był dobrym człowiekiem i w pewnym momencie nawet się nad podobnym stwierdzeniem nie zastanawiał. Przychodziły jednak chwile, gdy na powrót pragnął stać się tym, kim był kiedyś. Człowiekiem z zaletami i wadami, z jakimiś emocjami, osobą współczującą, kochającą albo nienawidzącą. Jakimkolwiek, byle poczuć, że jego życie nie sprowadza się jedynie do walki o strawę i odrobinę ciepła. Marzył, by wypełnić tę prostotę potrzeb czymś więcej.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAlgCWAAD/4QA6RXhpZgAATU0AKgAAAAgAA1EQAAEAAAABAQAAAFERAAQAAAABAAAXEVESAAQAAAABAAAXEQAAAAD/2wBDAAQCAwMDAgQDAwMEBAQEBQkGBQUFBQsICAYJDQsNDQ0LDAwOEBQRDg8TDwwMEhgSExUWFxcXDhEZGxkWGhQWFxb/2wBDAQQEBAUFBQoGBgoWDwwPFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhb/wAARCATZAx4DASIAAhEBAxEB/8QAHwAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcI

Скачать книгу