Скачать книгу

na tarasie, żeby odpocząć. Wtedy jej wzrok padł na niewielkie, zakratowane okno umiejscowione tuż nad ziemią. Gdy budowali domek na działce, Danuta zadbała o to, by zrobiono piwnicę. Trzymała w niej nie tylko różne rzeczy, które mogły przydać się podczas pobytu na działce, jak przenośny grill, rozkładane fotele i zapasowe poduszki, ale także słoiki z przetworami, które były jak znalazł, gdy nastawały jesienne wieczory. Z jej ust wyrwało się westchnienie. Była zmęczona, nie miała ochoty na kolejny wysiłek, ale zdała sobie sprawę, że potencjalny kupiec na pewno będzie chciał zajrzeć i do piwnicy, więc powinna zrobić wszystko jak należy. Weszła z powrotem do domku i otworzyła drzwi obok wejścia do łazienki. Zaskrzypiało, powiało chłodem, wilgocią i jeszcze czymś. Zapach był nieprzyjemny i budził niepokój. Pewnie szczur, pomyślała Nowacka i dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Zapaliła światło i powoli zaczęła schodzić po kamiennych stopniach. Żarówka zamigotała i zgasła.

      – Szlag! – wymamrotała i wróciła po latarkę.

      O sprzątaniu w takich warunkach nie mogło być mowy, ale chociaż zobaczy, czy wszystko jest w porządku. Jeszcze by tego brakowało, żeby klienta powitał zdechły, śmierdzący gryzoń, pomyślała i omiotła światłem latarki wnętrze piwnicy. Ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk. Danuta dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to ona krzyczy.

***

      Redakcja miesięcznika „Kobieca Przestrzeń” mieściła się na pierwszym piętrze biurowca na Świętokrzyskiej. Dostępu do pracowników strzegła ciemnowłosa recepcjonistka, która siedziała za pulpitem wielkości stołu do gry w ping-ponga, naprzeciwko windy, i z uśmiechem na twarzy przyciskała do ucha smartfon. Na widok Górskiej i Tomczyka uniosła brwi i rzuciła pytające spojrzenie.

      – Policja. – Sławek machnął odznaką.

      Recepcjonistka spoważniała i zakończyła rozmowę.

      – Dzień dobry, jak mogę pomóc? – spytała.

      – Chcielibyśmy porozmawiać z panią Emilią Makowską – rzucił Tomczyk.

      Dziewczyna podniosła słuchawkę jednego z trzech aparatów telefonicznych.

      – Sprawdzę, czy szefowa jest u siebie – powiedziała i zerknęła na zegarek. – Zwykle o tej porze w piątki zaczyna się kolegium redakcyjne. – Wybrała numer. – Emilia? Policja do ciebie… Tak, w recepcji… Dobrze. – Odłożyła słuchawkę i spojrzała na gości. – Proszę chwilę poczekać.

      Po pięciu minutach w drzwiach prowadzących do biurowych pomieszczeń stanęła naczelna magazynu. Tomczyk prześlizgnął się po jej niewysokiej, zaokrąglonej we właściwych miejscach sylwetce i zatrzymał wzrok na owalnej twarzy, obramowanej długimi pasmami włosów w kolorze ciemnego piwa. Zdał sobie sprawę, że zna tę dziennikarkę, że spotkał ją kiedyś w okolicznościach, o których wolałby zapomnieć i zrozumiał, dlaczego autorka zbioru reportaży, której twarz widniała na czarno-białej fotografii, wydała mu się znajoma. Sęk w tym, że wtedy Emilia nosiła inne nazwisko i miała krótsze włosy, a dodatkowo na okładkowym zdjęciu jej twarz była częściowo zasłonięta ciemnymi okularami. Nie miał szansy, żeby ją rozpoznać.

      – Jasna cholera – mruknął do siebie.

      – Komisarz Tomczyk! – zawołała Makowska na jego widok. – Co za spotkanie! – Wyciągnęła rękę.

      Wyglądało na to, że dobrze go pamięta i nie zamierza tego ukrywać.

      – Rzeczywiście – odparł. – Niesamowity zbieg okoliczności – dodał i zerknął na Agatę, która wbijała w niego zaciekawione spojrzenie. – To moja partnerka – przedstawił.

      – Starsza aspirant Agata Górska – powiedziała policjantka i pokazała odznakę. – Chcielibyśmy z panią porozmawiać.

      Makowska spojrzała na zegarek.

      – Zaraz zaczynam kolegium redakcyjne. To coś ważnego?

      – Chodzi o pani reportaż dotyczący Idy Więcek, zgwałconej dziewczyny.

      Dziennikarka spoważniała i zerknęła w stronę recepcjonistki, która przysłuchiwała się wymianie zdań bez skrępowania.

      – Przekaż, proszę, mojemu zastępcy, żeby zaczął beze mnie – poleciła dziewczynie, a policjantom wskazała drogę zapraszającym gestem.

      Poprowadziła ich długim korytarzem, który dzielił przestrzeń na dwie części; jedną z nich zajmowały otwarte boksy oddzielone od siebie niezbyt wysokimi ściankami, drugą stanowiły gabinety z przeszklonymi ścianami. Ostatni z nich należał do Emilii Makowskiej. Reporterka poprosiła, by zajęli miejsca na wyściełanej kanapie i spojrzała pytająco.

      – A więc? Jak mogę pomóc?

      – W reportażu jest wzmianka, że spotkała się pani z sędzią Skowrońskim i poprosiła o komentarz – zaczęła Agata, a Tomczyk poczuł wdzięczność, że zainicjowała rozmowę, nieświadomie dając mu czas, żeby ochłonął.

      – Tak – odparła Makowska. – Nieprzyjemny typek. Zadufany w sobie, z rozdętym ego.

      – Co pani ma na myśli?

      – Chodzi o wyrok – wyjaśniła. – Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego chłopak dostał zawiasy. Wina została udowodniona, dowody przyjęte, a Nowacki hasa na wolności. Dlatego poprosiłam sędziego o komentarz; chciałam zrozumieć, co nim kierowało, gdy podjął taką, a nie inną decyzję, ale wykręcił się od odpowiedzi i odesłał mnie do oficjalnego uzasadnienia. Wkurzył mnie, więc zadałam mu pytanie, które wkurzyło jego.

      – Jakie to pytanie?

      – Czy gdyby chodziło o jego córkę, gdyby to jej przypadło w udziale to, co spotkało Idę Więcek, czy wyrok w zawieszeniu też uznałby za sprawiedliwy. Prawie dostał apopleksji i wyprosił mnie z domu. – Makowska uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zadowolona. Widać było, że w dalszym ciągu bawi ją fakt, że kiedyś wyprowadziła sędziego Skowrońskiego z równowagi.

      – Ale dlaczego państwo pytają? – spytała. – Czemu właściwie zawdzięczam tę wizytę? – W jej oczach pojawiła się mieszanina czujności i dziennikarskiego zaciekawienia.

      – Nie możemy rozmawiać z panią o szczegółach śledztwa. – Sławek wstał.

      – Śledztwa? – Reporterka zmarszczyła brwi. – Coś się stało sędziemu?

      – To na razie wszystko, dziękujemy – dodał.

      – Nie uchyli pan rąbka tajemnicy, komisarzu? – Makowska odsłoniła w uśmiechu śnieżnobiałe zęby.

      – Nie tym razem – wtrąciła policjantka. – Słyszała pani, że nie możemy rozmawiać o szczegółach sprawy. – W pokoju naczelnej „Kobiecej Przestrzeni” zabrzmiały dźwięki Cinema Paradiso. – Przepraszam. – Górska wyjęła z kieszeni wibrujący telefon i spojrzała na wyświetlacz. – Zaraz wracam – rzuciła i wyszła na korytarz.

      – Co za spotkanie! – westchnęła Emilia, patrząc na Tomczyka z rozbawieniem. – Pamiętam, że wtedy mówiliśmy sobie po imieniu – dodała. – I pamiętam, że miałeś zadzwonić. Było to… – zastanowiła się. – Pięć lat temu.

      – Przepraszam.

      – Tylko tyle?

      – Byłaś mężatką.

      – Byłam, ale wtedy ten fakt nie przeszkadzał ci, o ile mnie pamięć nie myli. – Udała zastanowienie.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст

Скачать книгу