ТОП просматриваемых книг сайта:
Bez przewodnika. Cecylia Niewiadomska
Читать онлайн.Название Bez przewodnika
Год выпуска 0
isbn
Автор произведения Cecylia Niewiadomska
Жанр Зарубежная классика
Издательство Public Domain
– Ho, ho, takiej parki nie znajdzie w Zakopanem. Z wiaterkiem se śmigniemy, przed wieczorkiem będziemy!
I pokazał białe zęby.
– A nie poczęstujecie to paniczu, górala?
Janek skinął na chłopca.
– Daj butelkę piwa.
– I jedźmy.
Góral pospieszył pierwszy, zapinając serdak, bo wiatr chłodny powiał i wesołe słonko zasępiło się jakoś. Za chwilę stanął przy dość dużym wózku parokonnym, jak wszystkie pokrytym białem płótnem, z jednego boku podciągniętem w górę.
– A to twój wózek? – rzekł zdziwiony Janek.
– A co?
– A cóżeś nie powiedział, że parokonny? Co nam po tem? Dwa razy tyle płacić, 6 guldenów! Czy tyle rzeczy mamy? Ja nie chciałem parokonki.
– A toć mieliście książeczkę – zauważył góral.
Janek się zaczerwienił i spochmurniał. Istotnie zrobił głupstwo, nie spojrzawszy nawet w książeczkę, on, co tak chętnie innym wytykał omyłki. Niema o czem mówić, góral prawdopodobnie byłby znalazł pasażera, a jeżeli ich podszedł, to nadzwyczaj zręcznie: oddał przecież książeczkę.
– Siadajmy – rzekł do brata krótko.
Góral poprawił koniom czerwone szaliki przy chomontach, ściągnął lepiej w górę płótno, przetarł dłonią ceratowe siedzenie i zręcznie dostał się na wózek.
– Wesoło pojedziemy – rzekł, zwracając się znów do chłopców – co tam będziecie żałowali parę guldenów, i góral przecie też zarobić musi.
I zaśpiewał po góralsku, dziwnym, przydechowym głosem, podobnym do nizkiego krzyku, w którym trudno rozróżnić wyrazy:
Góry nasze, góry, – moje wy komory,
Oj, bukowe listeczki, – moje poduszeczki.
Większość wózków już odjechała, zapóźnione potoczyły się długim łańcuchem piękną szosą ku południowi.
Na skręcie u nóg chłopców padł bukiet żółtych jaskrów. Janek potrącił go dosyć niechętnie, ale Tadzio wyrzucił centa w stronę małej ręki, która widniała gdzieś z boku przy wózku.
– Uczysz dzieci żebraniny – burknął Janek.
Tadzio milczał.
Drugi bukiet wpadł do wózka. Cent na szosę.
Za trzecim razem Janek z gniewem wyrzucił kwiaty.
Tadzio się zaczerwienił i spojrzał na brata, ale nie przemówił ani słowa.
II.
Jasne, wesołe słońce ciekawie zajrzało do pokoju na Chramcówkach, gdzie zatrzymali się nasi znajomi. Pokoik nie był wielki, ale dość wysoki; gładkie, świerkowe ściany lśniły połyskiem atłasu, rzeźbione ramy okna i drzwi przyjemne czyniły wrażenie. Skromne sprzęty zdawały się zupełnie nowe, a wszystko pociągało prostotą i czystością.
– Pogoda – ziewnął Janek – czas nam w drogę, gotowe uciec na jaką wycieczkę.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.