Скачать книгу

Kański.

      Umysł Jerzego pracował na najwyższych obrotach. Tak trzeźwo ostatni raz myślał na początku lipca, jeszcze zanim Częstochowę nawiedziła fala upałów i idąca z nią w parze seria morderstw. Komendant cały czas milczał. Czekał na właściwy moment, w którym będzie mógł się włączyć do konwersacji i wypowiedzieć kluczowe słowa. Czuł, że ta chwila nadchodzi. Spotkanie, z którego Kubera chciał uczynić swoje święto, zmierzało do końca tak samo szybko, jak się zaczęło.

      – Teraz pozbędziemy się Waltera, a Zelta możemy poszukać wspólnie – nie dawał za wygraną Marczyński.

      – Poszukać wspólnie? – obruszył się Dryła. – Czy ty słyszysz, co mówisz, Arek? Nie będziemy nic robić wspólnie, mój drogi. Te czasy już minęły. Mam nadzieję, że nikt nas dzisiaj razem nie widział. Pamiętacie pytania prokuratury? Chyba mi nie powiecie, że jakoś nas ze sobą nie połączyli… im mniej nas „wspólnie”, tym lepiej.

      – Ja się zbieram – powiedział Kański i zaczął wchodzić po schodach.

      Dryła ruszył w ślad za nim.

      – Panowie, poczekajcie! – oszołomiony Kubera próbował zatrzymać kolegów. Spojrzał na Marczyńskiego wzrokiem, w którym Jerzy dostrzegł wołanie o pomoc.

      – Pogadajmy… – rzucił suche słowo Marczyński. – Na górze. Nie w tym smrodzie – dokończył z odrazą i skierował się ku wyjściu.

      W momencie, w którym wszyscy mężczyźni znajdowali się na schodach, Jerzy zebrał się w sobie i wypowiedział kluczowe słowa. Głośno, tak żeby przebić się przez odgłosy oddalających się kroków.

      – Wiem, jak znaleźć Doriana Zelta. Pomogę wam do niego dotrzeć. Tylko mnie wypuśćcie.

      Czwórka mężczyzn zatrzymała się w tym samym momencie.

      Zapadła cisza.

      Fragment protokołu z przesłuchania Kariny Warskiej

      Data: poniedziałek, 07.09.2015, godzina 12.00

      Przesłuchująca: prokurator Edyta Lichota

      Obecny: Leszek Haratyk

      Edyta Lichota: Co łączy panią z Jerzym Walterem?

      Karina Warska: Spotykaliśmy się. To był taki nieformalny związek, takie wzajemne wsparcie, partnerstwo, wie pani…

      Edyta Lichota: Był?

      Karina Warska: No tak, bo ostatnio nam się nie układało.

      Edyta Lichota: Kiedy ostatni raz widziała pani Jerzego Waltera?

      Karina Warska: W niedzielę, dzień po tym, jak… jak przyszedł Dorian Zelt.

      Edyta Lichota: Czyli w niedzielę 16 sierpnia, tak?

      Karina Warska: Tak.

      Edyta Lichota: Gdzie pani go widziała?

      Karina Warska: U mnie, w mieszkaniu. Rozmawialiśmy. Bardzo krótko.

      Edyta Lichota: O czym rozmawialiście?

      Karina Warska: (cisza) Powiedziałam mu, że nie chcę się już z nim spotykać.

      Edyta Lichota: Czy to miało jakiś związek z Dorianem Zeltem bądź ostatnimi morderstwami?

      Karina Warska: Niebezpośredni. Choć jakiś miało. Poczułam, że nie chcę już być blisko tego policyjnego świata. Poza tym Jurek był ostatnio bardzo zapracowany, podenerwowany. Starałam się go wspierać, ale muszę myśleć o sobie. Mnie takie nerwy nie są już w życiu potrzebne. Może wychodzę na egoistkę, ale swoje już przeszłam.

      Edyta Lichota: O której godzinie widziała go pani po raz ostatni?

      Karina Warska: Wyszedł o jakiejś dwudziestej pierwszej trzydzieści. Coś koło tego.

      Edyta Lichota: Jak długo się spotykaliście?

      Karina Warska: Jakieś osiem, dziewięć miesięcy. Poznaliśmy się w grudniu zeszłego roku.

      Edyta Lichota: I nie sądzi pani, że może się to wydawać nieco dziwne? Zostawia go pani wtedy, kiedy w Częstochowie szaleje morderca, który rabuje eksponaty z pani muzeum. Odwiedza również panią, oddając jeden z nich i, co najlepsze, nie robiąc pani krzywdy… w przeciwieństwie do pozostałych osób, przy których znaleziono kości z rezerwatu. Dzień po tym zdarzeniu rozstaje się pani ze swoim partnerem, zresztą policjantem, który odpowiada za śledztwo. A w dodatku tuż po waszym rozstaniu ten zapada się pod ziemię! Może nam pani powie, o co tutaj chodzi?

      Karina Warska: Powiedziałam już wszystko, co wiem. Już trzeci raz mnie przesłuchujecie.

      Edyta Lichota: My widzimy się dopiero pierwszy raz. Wcześniejsze zeznania wnikliwie przeczytałam, zapewniam panią. Proszę jednak raz jeszcze opowiedzieć o spotkaniu z Dorianem Zeltem.

      Karina Warska: Jak już mówiłam, czekałam tego dnia na nową opiekunkę. Poprzednia zrezygnowała właściwie z dnia na dzień. Po kilku latach. I jeśli pani chce mnie spytać, czy wydało mi się to podejrzane, to owszem, tak było. Uznałam jednak, że miała dosyć. Opieka nad niedołężną osobą nie należy przecież do najprzyjemniejszych zajęć. Powiedziała, że załatwiła zastępstwo, jakąś młodszą dziewczynę, ale zaufaną i kompetentną. Umówiła mnie z nią właśnie na sobotę, na dziesiątą. Nie protestowałam. Poprosiłam tylko Jurka, żeby był ze mną i żebyśmy razem ocenili tę dziewczynę. Oczywiście nie przyszedł. Nie muszę pani mówić, że zawiodłam się na nim wtedy kolejny raz. O dziesiątej rzeczywiście ktoś przyszedł. Z marszu otworzyłam drzwi, nawet nie sprawdzając, kto to. No i wtedy zamiast nowej opiekunki zobaczyłam Doriana Zelta. Wszedł do środka w milczeniu. Ja byłam jak sparaliżowana, nie mogłam wykrztusić słowa. Podał mi czaszkę i ten wierszyk, spojrzał w oczy, uśmiechnął się. Powiedział, że opiekunki dzisiaj nie będzie. Dokładnie takich słów użył. Potem po prostu wyszedł. Tylko tyle i aż tyle.

      Edyta Lichota: Czy od tamtego czasu kontaktowała się pani z panią Zofią Kartacz, dotychczasową opiekunką?

      Karina Warska: Nie, nie miałam nawet ochoty. Od tamtej pory radzę sobie z mamą sama.

      Edyta Lichota: Dlaczego Dorian Zelt panią oszczędził?

      Karina Warska: To pytanie będę sobie zadawać pewnie do końca życia. Nie wiem.

      Edyta Lichota: Powiedziała pani, że Jerzy Walter był podenerwowany. Czy zauważyła pani coś dziwnego w jego zachowaniu w ostatnim czasie? Może się czegoś bał?

      Karina Warska: Nie wiem, czy się bał. Na pewno nie był sobą. Ta sprawa chyba go przerosła.

      Edyta Lichota: Wspominał pani o ofiarach ostatnich morderstw bądź ich bliskich?

      Karina Warska: Nie, ani razu.

      Edyta Lichota: Tęskni pani za nim?

      Karina Warska: Trochę tak. Tak po ludzku. Ale co to w ogóle za pytanie?

      Edyta Lichota: Kiedy Dorian Zelt był w pani mieszkaniu, nie wspominał o Jerzym Walterze?

      Karina Warska: Przecież już wszystko w tej sprawie powiedziałam…

      Edyta Lichota: Jest pani pewna?

      Karina Warska: Tak.

      Edyta Lichota: Czyli według pani obrabowanie rezerwatu, za który pani odpowiada, zniknięcie komendanta miejskiego policji, pani partnera, oraz fakt, że stanęła pani oko w oko z bestialskim mordercą i wyszła z tego cało, to tylko niesamowity zbieg okoliczności?

      Karina Warska: Tak.

      Edyta Lichota: I nie wie pani o żadnych powiązaniach, które mogą zainteresować prokuraturę?

      Karina Warska: Nie.

      Rozdział 8