Скачать книгу

sobie to nazwisko. Są ludzie, którzy robią dużo hałasu w polityce, coś głoszą, gadają, zdobywają sobie sławę, a ich działalność nie wywołuje żadnych skutków. Natomiast właśnie Delcassé przygotował tak sytuację w Europie, że skutki jego polityki działały przez lat kilkadziesiąt. W chwilach największego rozdrażnienia narodu francuskiego przeciwko Anglikom przygotowywał, omal po kryjomu, alians francusko-angielski, a ten alians stał się bazą sytuacji w Europie i dopiero de Gaulle stworzył we Francji sytuację inną. Delcassé należał do ludzi, którzy zapomnieć nie mogli przegranej w 1870 i żyli nadzieją odwetu, rewanżu. To rzecz bardzo niebezpieczna – owo upokarzanie narodów ambitnych. Szkoda, że kanclerz Adenauer tego nie rozumiał.

      II

      Anglicy owych czasów mówili: „A big German fleet and the bad German manners are more than we can stand”. Niemcy umieli wygwizdać króla angielskiego, ale faktycznie w Niemczech panował kult Anglii. Właściwymi propagatorami wielkości Anglii byli zawsze Niemcy, Niemcy i tylko Niemcy. Wszystko, co angielskie, wydawało się im doskonałe. Wilhelm II z rozczuleniem pokazywał wieżycę w zamku Windsor i wołał: „Oto stąd rządzi się światem!”.

      We francuskiej literaturze Anglik jest traktowany przeważnie ironicznie – w niemieckiej z takim zachwytem i taką uniżonością, z jakimi traktuje się dziś cudzoziemców w restauracjach warszawskich.

      Cesarzowa Wiktoria, córka królowej Wiktorii, przez kilkadziesiąt lat mieszkała w Niemczech, była monarchinią tego narodu. Nie lubiła Niemców, Bismarcka, swego syna Wilhelma II. W żyłach jej nie było innej krwi, jak niemiecka. Umarła w sierpniu 1901 roku, ale przed śmiercią kazała trumnę swą owinąć w „Union Jack”, i tylko w „Union Jack”, czyli we flagę angielską, i odesłać do Anglii. Wilhelm II, wstrząśnięty śmiercią swej matki, oświadczył jednak kanclerzowi Niemiec, że tego jej żądania nie wykona, i pochował ją w Poczdamie. Prawdę powiedziawszy, rozumiemy jego stanowisko.

      Bülow w swoich pamiętnikach podkreśla łatwość wynaradawiania się księżniczek niemieckich, które wychodziły za mąż za członków obcych dynastii. Żadna z nich nie zostawała wierna swej ojczyźnie, przeciwnie, często szerzyły nienawiść do Niemców.

      Niemcy w ogóle łatwo się wynaradawiają i przyjmują patriotyzm kraju, w którym zamieszkują. Spostrzeżenie Bülowa dotyczące niemieckich dynastów można znakomicie rozszerzyć. W ogóle poza państwami romańskimi, domem Obrenowiciów czy Karadziordziewiciów w Serbii oraz rodziną Bernadotte w Szwecji wszyscy dynastowie europejscy w Europie byli niemieckiego pochodzenia. Aleksander III nosił brodę rosyjskiego mużyka i sam pod względem fizycznym był idealnym typem Rosjanina; Mikołaj II był religijnym mistykiem całkowicie na sposób rosyjski; wszyscy wielcy książęta byli jak najbardziej rosyjscy w sposobie zachowania się, a przecież nie mieli w żyłach innej krwi niż niemiecka, bo nawet cesarzowa Dagmara, królewna duńska, była księżniczką niemiecką z pochodzenia. Ale przecież w Polsce mamy ogromną ilość rodzin o niemieckich nazwiskach, których pradziadowie byli Niemcami, a oni sami nienawidzą Niemców więcej niż kto inny.

      Ta ostatnia cecha jest szczególna. Bo oto weźmy inny naród, daleko od niemieckiego starszy, bo Żydów. Ci także stają się Niemcami, Francuzami, Polakami, Anglikami itd., itd. Oddają czasami wielkie usługi swym przybranym narodom, stają się chlubą ich literatury, muzyki, nauki. Ale nigdy nie zatracają uczuć do swego pranarodu. „Krew z waszej starej krwi, kość z waszej kruchej kości” – napisze przepięknie poeta.

      III

      Na czym polegała istota politycznych wpływów monarchii w czasach, które omawiam, a więc w czasach, w których w Europie republika była wyjątkiem, monarchia regułą prawie powszechną. Istota monarchii polega na wprowadzeniu do życia narodów czynnika quasi-rodzinnego, na upodabnianiu narodu do jakiejś jednej wielkiej rodziny – zrozumiałem to dobrze w Belgii, rozmyślając nad smutnym losem pięknej księżnej Réthy. Ale nie o tym chcę pisać, ale o istocie politycznego działania monarchii. Otóż monarchia to wyższa biurokracja, monarchia absolutna to rządy wyższej biurokracji. Wartość monarchii, czy też monarchy, uzależniona jest od dobrej czy złej selekcji ludzi na wyższych stanowiskach państwowych.

      Anglia, którą rządzą dwie partie, ma ustrój dwupartyjny; monarchia spełnia tam rolę solidaryzowania całego narodu, budzenia w nim uczuć quasi-rodzinnych; pod względem politycznym król jest tylko notariuszem, stwierdzającym, że rządy należą się tej, a nie tamtej partii. Natomiast Rosja, Niemcy, a nawet Austria w 1900 roku były państwami monarchicznymi także w polityczno-ustrojowym tego słowa znaczeniu. Ministrów mianowali tam cesarze, wpływ parlamentu na te nominacje w Rosji nie istniał wcale, w Niemczech był nieduży, w Austrii się z parlamentem najbardziej liczono, ale decyzja zapadała poza parlamentem.

      Lubię te swoje szkice ozdabiać karykaturami – tym razem opowiem o karykaturach nie rysowanych, lecz napisanych. Kanclerz Bülow zostawił nam najzłośliwszą karykaturę Wilhelma II, a premier Witte takąż karykaturę Mikołaja II. Ci dwaj monarchowie odegrali wielką rolę w politycznych wydarzeniach pierwszego dziesięciolecia XX wieku i stąd karykatury ich są interesujące.

      Bülow i Witte to ludzie nierównej wartości. Witte był niewątpliwie największym mężem stanu cesarskiej Rosji. Był to człowiek idei, człowiek twardych i samodzielnych przekonań. Bülow był to zdolny felietonista; płytki, strasznie płytki, ale efektowny. Witte karierę zawdzięcza swej brutalności, niegrzeczności, twardym przekonaniom. Takich ludzi lubił Aleksander III. Jak czytamy pamiętniki Wittego, a potem pamiętniki lidera inteligenckiej opozycji w Rosji, słynnego Pawła Milukowa, to widzimy szalony dystans pomiędzy tymi dwiema indywidualnościami: Witte to tytan inteligencji, Milukow to ubożuchna znajomość pewnych pryncypiów na pamięć, umysłowość przeciętnego belfra.

      Witte w każdej sprawie państwowej miał program własny. W polityce azjatyckiej chciał utrzymać nienaruszalność terytorialną Chin, zgodę z Japonią. W ten sposób Witte chciał usadowić władztwo Rosji w Azji, chciał być przyjacielem narodów azjatyckich budzących się ze snu. W sprawach polityki wewnętrznej Witte upierał się przy równouprawnieniu wszystkich narodowości, wszystkich religii. Rosjanom nie przyznawał innych przywilejów prócz tych, które wynikały z ich liczebności.

      Witte był człowiekiem olbrzymiego wzrostu, był kanciasty i niezgrabny. I styl jego pism ma coś z tego w sobie. Witte pisze jasno i logicznie, ale z niesłychaną pogardą wszelkich prawideł stylistycznych. Powtarza nie tylko wyrazy, ale powtarza całe zdania, jeśli chce coś zaakcentować. To są uderzenia pięścią w stół, a nie stylistyczna gładkość, czyli innymi słowy wspaniała robota pisarska.

      Nie należy myśleć, że Witte był jakimś liberałem, wolnościowcem, republikaninem. Wręcz odwrotnie. Był to może ostatni w Europie obrońca i entuzjasta monarchicznego absolutyzmu, czyli – jak się wtedy mówiło – monarchii nieograniczonej. Dokonał on wielkich reform: wprowadził złotą walutę, monopol wódczany. Powiadał, że możność przeprowadzenia tych reform tak skomplikowanych zawdzięcza monarchicznemu ustrojowi w Rosji, owej kolosalnej sile, którą rozporządza centrum rządzące w Rosji.

      „Kocham samodzierżawie – mówił – kocham ten ustrój monarchiczny, jak się kocha kobietę wszeteczną, lecz piękną”.

      Pamiętniki Wittego i Bülowa to złość, którą na wierzchołkach biurokracji monarchicznej budziła osoba samego monarchy.

      Witte, ciągle oświadczając, że jest poddanym najwierniejszym Mikołaja II i że cesarz był najlepiej wychowanym człowiekiem na świecie, nie może się powstrzymać od nienawiści do tego niedużego, układnego, milczącego człowieka, który mu zniszczył jego politykę azjatycką, doprowadził do rozbioru Chin i wojny z Japonią, a stosunki wewnętrzne w państwie oddawał na żer chuligańskiej propagandzie nacjonalistycznej.

      Bülow był dworakiem, który się łasił, a nie miał żadnych

Скачать книгу