Скачать книгу

którą poprosiłem o przeprowadzkę, to moja rówieśniczka. Razem ze mną i Donovanem studiowała na Harvardzie. Nasze spotkanie po latach było niezwykle owocne. Miała w sobie to coś: połączenie seksownego śmiechu i poważnego nastawienia do życia, okraszone niezwykłą inteligencją. Przemawiała do mnie. Nasze rozmowy sprawiały, że czułem się ważny i doceniony. Pragnąłem tego uczucia – do tego stopnia, że natychmiast zaproponowałem jej stanowisko dyrektorki do spraw strategii marketingowej w mojej firmie. Cóż z tego, że było już zajęte?

      Na szczęście mi odmówiła. Ale gdy już sobie poszła, a moje hormony przestały szaleć, postanowiłem tak czy inaczej przejrzeć jej résumé. Okazało się, że w pełni zasługiwała na objęcie proponowanego jej przeze mnie stanowiska. Od tamtego dnia wciąż powracałem leniwie myślami do tej sprawy. Przemyśliwałem też od niechcenia o związku z nią – jeśli zgodziłaby się przyjąć pracę. Opowiedziałem nawet o tym wszystkim Donovanowi – czyżby już zdążył zapomnieć?

      – Ale ja wcale nie chcę się żenić – przypomniałem mu na głos. – Planuję sprowadzić Sabrinę Lund do Nowego Jorku i sprawdzić, czy pasujemy do siebie.

      – Sabrinę Lind – poprawił mnie, poirytowany.

      – A co ja powiedziałem? – Chyba się lekko wstawiłem.

      – Nadal możesz ją tu sprowadzić. – Nate jak zawsze myślał racjonalnie. – Może przyjąć posadę, zadomowić się. Zanim zdąży się dobrze urządzić, twoje małżeństwo już zostanie unieważnione i będziesz mógł się z nią na luzie spotykać.

      – To by się nawet mogło udać… – Zamyśliłem się, niepewny.

      – Jeśli ona nadal będzie zainteresowana. – Donovan się skrzywił.

      – A czemu miałaby nie być? – spytałem.

      – Będzie – uspokoił mnie Nate. – Ale niełatwo jest się jednocześnie przeprowadzić i wejść w nowy związek. Lepiej robić to krok po kroku. A w tym czasie ty będziesz mógł się przysłużyć firmie.

      Zrozumiałem mało subtelną aluzję. Miałem zobowiązania wobec firmy.

      A może sobie to tylko wmówiłem?

      Walnąłem kolejnego szota i zacząłem się zastanawiać, czemu Nate miałby się opowiedzieć po stronie Donovana. Zwykle był neutralny jak Szwajcaria.

      – Mówisz tak, bo nie chcesz się hajtać pod przymusem, prawda? – Przyjrzałem mu się podejrzliwie. Nate odwrócił wzrok.

      – Mam wystarczająco lat, by być jej ojcem. To byłoby niestosowne.

      Wbiłem wzrok w Donovana, który też nie nosił obrączki.

      – To by się nie sprawdziło – skomentował, czytając mi w myślach. – Małżeństwo nie jest w moim stylu, nikt by w to nie uwierzył.

      – Tu akurat ciężko zaprzeczyć. – Osobiście trudno mi było uwierzyć nawet w to, że ten gość miał jakichkolwiek przyjaciół. A przecież sam byłem jednym z nich, a nawet najlepszym.

      – Jesteś idealnym kandydatem. – Donovan obstawał przy swoim.

      – Żebyś, kurwa, wiedział. – Wyszczerzyłem się. Byłem zdecydowanie najprzystojniejszy z nas.

      Moja kolekcja majteczek stanowiła tego najlepszy dowód. Cade robił mi całkiem niezłą konkurencję ze swoją mroczną tajemniczością – kobiety najwyraźniej na to leciały – jednak on mieszkał na stałe w Japonii. A czarujący brytyjski akcent Dylana Locke’a działał jedynie poza granicami Wielkiej Brytanii – tyle że Dylan nigdy nie ruszał się z biura w Londynie.

      Byłem więc nie tylko kandydatem idealnym, ale też jedynym możliwym.

      Ale nie miałem zamiaru się w to pakować. Byłoby to głupie. I szalone.

      Przesunąłem dłonią po twarzy, zastanawiając się, jak długo jeszcze powinienem pozwolić Donovanowi myśleć, że jest w stanie mnie przekonać. Co innego go wysłuchać, a co innego dać mu się wciągnąć w jakąś niedorzeczną intrygę.

      – Ta Elizabeth jest niezła? – zapytałem. Czułem, jak twarz mi drętwieje od ilości wypitych szotów.

      – A co? – odparł podejrzliwie.

      – Jeśli już mam się z nią hajtnąć, to… no wiesz…

      – Przed chwilą mówiłeś, że nie możesz się z nią ożenić, bo Sabrina jest miłością twojego życia… – Donovanowi niemal para leciała z uszu.

      – Nie mówiłem, że jest miłością mojego życia, tylko że może tak być. Jest jeszcze za wcześnie, by to orzec.

      – Tak czy inaczej… – warknął Donovan – …myślę, że dobrze by było, gdybyś nie spał ze swoją narzeczoną.

      Wymieniliśmy się z Nate’em spojrzeniami.

      Nie umknęło to uwadze Donovana. Strzepnął popiół z cygara do popielniczki.

      – To nie zabrzmiało właściwie, ale i tak uważam, że mam rację.

      Nate i ja ponownie popatrzyliśmy na siebie. Mieliśmy najwyraźniej mniej konwencjonalne przekonania seksualne niż nasz partner.

      Zwłaszcza Nate, który był dla mnie jak bóg. Ale to akurat było w tej chwili bez znaczenia. Dobre pomysły zostawiałem za progiem biura. W sypialni preferowałem te złe.

      Zresztą i tak przecież tylko pogrywałem z Donovanem. Nie potrzebowałem jego pomocy, żeby mieć życie seksualne, a oprócz tego wcale nie uważałem, że jestem coś winien firmie. Koniec tego dobrego.

      – Cóż, Donovanie, to zdecydowanie najbardziej kontrowersyjna strategia, jaką dotąd wymyśliłeś. I najbardziej genialna. – Poklepałem go po plecach. Zasługiwał na pochwałę. – Ale raczej spasuję, brachu. To dla mnie zbyt szalona propozycja.

      Donovan opadł na oparcie kanapy, zarzucając na nie ramię. Wyglądał na wyluzowanego – nieco za bardzo, jeśli wziąć pod uwagę moją reakcję. Zacząłem się nieco denerwować. Donovan przywykł do tego, że wszystko układało się po jego myśli. Nie lubił, kiedy ktoś mieszał się w jego plany. A skoro obecnie nie wydawał się rozgniewany, oznaczało to, że ma jakiegoś asa w rękawie i muszę się mieć na baczności.

      Niestety, Donovan posiadał też głębokie zasoby cierpliwości. Pomimo podejrzeń musiałem odczekać, aż wykona kolejny ruch.

      Spojrzałem na Nate’a, który wzruszył ramionami, po czym zwrócił uwagę na jakiegoś dżentelmena stojącego przy barze.

      – Wybaczcie – rzucił. – Znam gościa, pójdę się przywitać.

      Mrugnąłem do niego porozumiewawczo, gdyż nie byłem pewien, skąd zna owego człowieka – ze swojej szemranej przeszłości czy swoich obecnych, dzikich poczynań seksualnych. Tak czy inaczej, była to na pewno zabawna historia i chętnie bym ją usłyszał.

      Niestety, nie było na to szans, gdyż utknąłem przy stoliku z Donovanem i jego popapranym pomysłem.

      Postanowiłem zmienić temat, nim zdąży wpaść na kolejny.

      – Jak długo zostajesz w mieście? – spytałem.

      – Jeszcze nie zdecydowałem. Parę miesięcy. Może dłużej. Cade póki co ogarnia Japonię, a ty ostatnio narzekałeś, że potrzebujesz tu wsparcia. I oto jestem.

      – Aha. – Super. Od wielu lat nie żyliśmy w tym samym mieście. Nasi rodzice byli właścicielami King-Kincaid Financial. Spędziliśmy ze sobą wiele czasu w okresie dorastania, byliśmy niemal jak rodzeństwo. Moja jedyna siostra była o dziesięć lat młodsza ode mnie, więc to z Donovanem nawiązałem najbliższe relacje. Był zaledwie cztery lata starszy,

Скачать книгу