Скачать книгу

gwałtownego użycia jest u modernistów hedonizmem ostatecznej rozpaczy. Gra rolę narkotyku budzącego krótkotrwałe zapomnienie. Poeci modernistyczni narkotykiem, jako środkiem odurzenia boleści, w poezji nieraz się posługiwali.

      „Przyszło się z »chorą« duszą na świat, szuka się ukojenia, a to już obojętne, jakim środkiem człowiek przed cierpieniem uciec pragnie223”.

      Było w tym wyrafinowanie, które pozwalało niezwykle skandalizować filistra, zwłaszcza gdy pod postacią wódki przenoszono je w życie. „Po pijanemu trzeba wszystko robić. Trzeźwy mózg odstąpić filistrom, kramarzom, wolnomyślnym politykom” – powiada Ostap w Dzieciach szatana224. Naturalnie w dotychczasowej powieści polskiej nieraz można się było spotkać ze studium pijaństwa, ale bywał to zawsze obraz niszczącego nałogu, studium ostrzegawcze, żeby tak rzec (por. Poeta i świat Kraszewskiego, Jamioł Sienkiewicza, a zwłaszcza Gorzałka i Von Molken Dygasińskiego, Wysadzony z siodła Sygietyńskiego), podczas gdy w powieściach Przybyszewskiego czy w Próchnie piją wszyscy, co nie powinno ostatecznie dziwić ze względu na środowisko cyganerii artystycznej, w jakim toczy się przeważnie akcja, ale co najważniejsze, piją świadomi obowiązujących w pokoleniu celów nałogu. „Ja pić muszę i piję ciągle od jakiegoś czasu”. – „Ja muszę pić – mnie nie wolno na trzeźwo myśleć – ja bym oszalał”. – „Nie bierz mi pani za złe, że tak dużo piję, ale teraz koniecznie pić muszę225” – i tak ciągle. Żaden z bohaterów Przybyszewskiego nie znajduje uspokojenia w wódce i każdy z nich wie o tym dobrze. Uspokojenie jest pozorne, podniecenie ponure. Najlepiej ilustrują to słowa Szarskiego:

      „piliśmy dużo… zalewaliśmy robaka – no, i byliśmy szczęśliwi. Była prawie rozpacznie wesoła, bo nie ma takiej szalonej wesołości, jak rozpaczna wesołość226”.

      Ta sprawa widocznie leżała Przybyszewskiemu na sercu tak z osobistych, jak zasadniczych powodów, skoro poświęcił jej szereg stron w Moich współczesnych. Wprowadzone tu rozróżnienie między alkoholem wesołym (vin gai) a alkoholem smutnym (vin triste), to rozróżnienie między normalną (zasadniczo) rolą narkotyków i używek a tą rolą, jaką przypisywali im moderniści227.

      Inne narkotyki rzadziej się spotyka. Systematyczny Lange poświęcił im Ballady pijackie, głoszące pochwałę… absyntu, kawy, ponczu, szampana i haszyszu. Najbardziej wśród nich charakterystyczna jest pochwała opium, mającego dawać to zapomnienie o walkach życia, jakiego inni poeci poszukiwali w nirwanie:

      Znużony suszą walk nieurodzajną,

      Na próżno ciągle pytasz: Czemu, czemu?

      I tylko opium ma tę życiodajną

      Moc, która ulgę niesie znękanemu.

      Narghile, wina, rozkosze haremu

      I pieśń – i modły przed jakim fetyszem

      To tylko opium różnego systemu,

      Lecz śmierć najwyższym jest snem i haszyszem!

      —–

      Dobrym jest życie. Lecz lepiej takiemu,

      Co precz odchodzi. Lepiej śmiertelnemu

      Psem być umarłym, niż żywym Jowiszem.

      Opium – jedyny to przedsmak edenu,

      Lecz śmierć najwyższym jest snem i haszyszem228!

      Przy całej miernocie artystycznej tych wierszy sens podobnej pochwały narkotyku jest ten sam, co sens marzeń o śmierci darzącej ukojeniem, które poniżej wskażemy. Tak to sposoby lecznicze, wybiegając z rozmaitych wątków tematycznych, spajają się w tych samych, jednolitych formach uczuciowych. Lekarstwa nie leczą, lecz świadczą.

      Narkomanem jest wreszcie Hertenstein i pierwszą część opowieści dla Müllera wygłasza odurzony opium, aplikując je również słuchaczowi:

      „To cię prędzej uspokoi, zwróci wyobraźnię w kierunku konkretności, i ani się spostrzeżesz, jak w barwnych obrazach roztopi się twój lęk229”.

      Typowy epigon Jan Wroczyński nie obawia się natłoku pochwalnych marzeń narkotycznych, które rozsnuwa suchotnik Kuźma przed „zbawioną” dzięki opium prostytutką Hanką. Czego tam nie ma w zapowiedziach Kuźmy, nim przystąpi do palenia:

      „Widzisz, Hanka, ja ci toruję drogę do najsubtelniejszych tajników człowieka… Widzisz, hiperestezja jest oceanem większym od życia obecnego, oceanem, nad którym na białych strunach miesiąca tęsknica gra przedziwne melodie, łabędzie śpiewy, cichą harmonię tęczy, wielkie, głośne pienia kwiatowej woni… a w jasnej wodzie igrają – jak zielone rybki o rubinowych oczach – pogrzebne pieśni zmarłych kwiatów230”.

      Takie wydania rozpaczliwego hedonizmu były dość rzadkie, ponieważ zbyt oczywiście świadczyły o niemocy tego pierwszego ze środków leczniczych. Mimo pozornego wyrafinowania teatralny puchar wina wznoszony w górę i okrzyk o dziewczynie dającej swe usta przeważnie wystarczył poetom jako wyraz pełnego hedonizmu w poezji. Złośliwiec mógłby rzec, że wcale ci lirycy nie byli tak wyczerpani i wyrafinowani, jak głosili. Że poezja dość zdrowe natury zdradzała pod maską wyczerpania…

      Wśród rozlicznych poetów prym w pragnieniu użycia wiedzie Tetmajer. Jak Przybyszewski urodzony w każdej epoce byłby na pewno pisarzem bólu i tragizmu, choć inne warunki zmusiłyby go do innego wyrazu, tak Tetmajer byłby zawsze poetą miłości. Dlatego w jego poezji argumentacje, które z uczuciowością pokolenia wiążą przyrodzoną jego talentowi wrażliwość erotyczną, są słabsze i nie tyle poetę, ile wspólne odczucia modernistów charakteryzują, natomiast przejmujący wyraz hedonizmu miłosnego wyrasta ponad te odczucia i jest własnością samego Tetmajera. Najpiękniejsze są u niego te wiersze, gdzie w jednolitym kształcie udaje się poecie stopić obydwie strony uczuciowości, z zatarciem jednakże argumentacji łączącej, wiersze, jak ten na przykład:

      W tę cichą, senną, wonną noc majową

      Czuję twe ręce ponad moją głową —

      Słonią mi świat…

      O! Gdyby więcej pod rękami twemi

      Nie pomnieć życia i siebie, i ziemi,

      I złud, i strat…231

      Te związki użycia z rozpaczą wypowiadało bardzo wielu liryków232. Uczucie to przybierało u nich szaty bardzo starych motywów, jak horacjańskie „carpe diem”, jak transpozycje Pieśni nad pieśniami czy marzenia o bachicznym szale greckim. Lecz w jakiej bądź byłoby to formie, lirycy modernistyczni nie wykraczają poza postawę zaznaczoną w takich strofach jednego z pomniejszych poetów:

      Kiedy otoczysz białymi ramiony

      Głowę stroskaną i zmęczoną płaczem,

      I zamkniesz skronie w taki węzeł święty,

      Zda mi się wtedy, że świat jest zamknięty

      W twoim objęciu; że w życiu tułaczem

      Szczęśliw zostanę – bo wiecznie natchniony. —

      Lecz kiedy zdejmiesz marmurowe ramię,

      Bóle i rozpacz wracają na nowo,

      Budząc wspomnienia w rozszalałej piersi…

      I

Скачать книгу


<p>223</p>

Przyszło się z „chorą” duszą na świat (…) uciec pragnie – S. Przybyszewski, Moi współcześni, II, s. 57 (Wśród swoich). [przypis autorski]

<p>224</p>

Po pijanemu trzeba wszystko robić (…) powiada Ostap – S. Przybyszewski, Dzieci szatana, Warszawa 1927 (wyd. Lektora), s. 125. Por. ponadto toasty Hertensteina w Próchnie (Berent Pisma, II, s. 145, 148). [przypis autorski]

<p>225</p>

Ja pić muszę i piję ciągle od jakiegoś czasu (…) teraz koniecznie pić muszę – pochodzenie cytatów: Ostap w Dzieciach szatana, s. 125; Szarski w Synach ziemi, wyd. „Tygodnika Ilustrowanego” (b.m. i b.r.), III, s. 77; Falk w Homo sapiens, Warszawa 1923, II, s. 8. Nos w Weselu, będący jak wiadomo portretem przybyszewszczyka, takie same podaje powody swego pijaństwa, jak Falk, Szarski i Ostap:

Piję, piję, bo pić muszę,bo jak piję, to mnie kłuje;wtedy w piersi serce czuję,strasznie wiele odgaduję.(S. Wyspiański, Dzieła, Warszawa 1927, IV, s. 170).

[przypis autorski]

<p>226</p>

piliśmy dużo (…) rozpaczna wesołość – S. Przybyszewski, Synowie ziemi, I, s. 77. [przypis autorski]

<p>227</p>

Wprowadzone tu [w Moich współczesnych] rozróżnienie między alkoholem wesołym (vin gai) a alkoholem smutnym (vin triste), to rozróżnienie między normalną (zasadniczo) rolą narkotyków i używek a tą rolą, jaką przypisywali im moderniści – alkohol smutny to „alkohol ludzi, którzy przychodzą na świat obarczeni jakimś przekleństwem, ludzi niezdolnych do życia bez tej fatalnej protezy, jaką jakiśkolwiek środek narkotyczny stanowi… Dla tych ludzi jedynie, ludzi urodzonych pod znakiem straszliwego Saturna i trucicielskiego Księżyca, których dusze szatan pławi w ciemnym morzu melancholii, szarpiącej tęsknoty i bezustannego, dławiącego smutku, alkohol staje się – nałogiem… Omamem i złudzeniem chwilowa ulga w cierpieniu – szalbierczy środek, który na chwilę łagodzi ból, by go jeszcze więcej spotęgować” (Moi współcześni. Wśród swoich, s. 53–54, 56). [przypis autorski]

<p>228</p>

Znużony suszą walk nieurodzajną (…) Lecz śmierć najwyższym jest snem i haszyszem! – A. Lange, Poezje, II, s. 29–30. [przypis autorski]

<p>229</p>

To cię prędzej uspokoi (…) roztopi się twój lęk – W. Berent, Próchno [w:] Pisma, III, s. 117. [przypis autorski]

<p>230</p>

Widzisz, Hanka, ja ci toruję drogę do najsubtelniejszych tajników człowieka (…) pogrzebne pieśni zmarłych kwiatów – J. Wroczyński, Gawoty gwiezdne, Lwów 1905, s. 103 (opowieść Zwyciężyła; Jesiennej, strzaskanej harfy zgrzyt). [przypis autorski]

<p>231</p>

W tę cichą, senną, wonną noc majową (…) I złud, i strat… – K. Tetmajer, Poezje, S. I, s. 143. [przypis autorski]

<p>232</p>

związki użycia z rozpaczą wypowiadało bardzo wielu liryków – por. A. Lange, Poezje, I, s. 27; A. Lange, Rozmyślania, Kraków 1906, s. 116; Z. Dębicki Ekstaza, Lwów 1898, s. 22–25, 122, 127; E. Słoński Wybór poezji, Warszawa 1911, s. 69–79 (Pieśń nad pieśniami); E. Leszczyński, Radość samotna, Warszawa 1923, s. 9; W. Perzyński, Poezje, wyd. II, Warszawa 1923, s. 37; W. Wolski Nieznanym, Warszawa 1902, s. 189–197 (Bachanalia); F. Mirandola, Liber tristium, Kraków 1898, cykl Carpe diem; J. Wroczyński Gawoty gwiezdne, Lwów 1905, s. 47–48. Nawet Staff zna to upojenie, por. Sny o potędze, Pisma, Warszawa 1931, I, s. 86. [przypis autorski]