Скачать книгу

poniosła ją szczerość.

      Przez kilka dni przeżywali wspólną radość. Braun był wręcz podekscytowany myślą o tym, że zostanie ojcem. Nosił ją na rękach i okazywał czułość w dwójnasób. Ignorował kaprysy i humory połowicy. A potem sytuacja wróciła do normy, w domu znowu zagościły ich codzienne utarczki. Może tym razem na nieco mniejszą skalę, gdyż Mirelli zwyczajnie brakowało sił na przepychanki słowne, a i Aleksander odrobinę się hamował z uwagi na odmienny stan żony. Gdy jednak ta zaczynała na męża bluzgać, wykorzystując najobelżywsze inwektywy ze swojego słownika, nie pozostawał jej dłużny.

      Matce też już zdążyła wspomnieć o dziecku, choć zrobiła to bardziej z myślą o tym, by rodzicielka przestała ją męczyć o odwiedzenie Kingi w szpitalu. Elżunia oczywiście nie omieszkała podzielić się nowinami z całą resztą rodziny.

      Kurwa! I po co było o tym mówić? – jęczała Mirella pochylona nad sedesem. W ustach wciąż czuła nieprzyjemny smak pozostawiony przez torsje. Była zła na samą siebie. Gdyby bowiem zapanowała nad swym długim językiem, teraz nic by jej nie doskwierało. Przecież mogła wybrać prostszą opcję i pójść na zabieg.

      Jestem skończonym głupcem – rozmyślał Dereń, stojąc w oknie garsoniery na Kapuściskach – tej, którą przed laty kupił z myślą o schadzkach z Kostową. Dzisiaj ta klitka służyła mu za całe mieszkanie.

      Spoglądał na podwórko. Bez większych emocji śledził wzrokiem chłopaków grających w piłkę. Tak niewiele brakowało, a pomiędzy nimi biegałby jego syn. Niekoniecznie w tym samym miejscu, bo być może mieszkaliby gdzieś indziej. Prawdopodobnie Piotrek miałby innych kolegów. Ale na pewno w każdej wolnej chwili pryskałby z domu, by toczyć boje o strzelenie kolejnej bramki.

      – Te cholerne baby! – zżymał się. – Że też muszą wszystko tak bardzo komplikować.

      Przed paroma miesiącami, tuż po tym, jak Agata z nim zerwała, pojechał na Miedzyń. Nie wiedział, czemu to robi, wszak już wtedy przemieszkiwał tutaj, szukając jednocześnie lepszego lokum dla rodziny, którą miał niebawem założyć. Może wiodło go tam wieloletnie przyzwyczajenie? A może potrzeba rozmowy z kimś, kogo znał od wielu lat?

      Na Miedzyniu wciąż jeszcze mieszkała Janina. Nie chciała opuszczać domu i kręciła nosem na każde mieszkanie, które oferował jej w zastępstwie willi. Wyrzucić kobiety stamtąd nie mógł, gdyż musiał uważać na jej kochanka, człowieka o wysokiej pozycji społecznej. Gdyby wtedy wiedział, że trafił na kryzys ich związku, to może by tam nie polazł. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie wypytuje eksżony o to, jak jej się układa życie seksualne.

      Wszedł bez dzwonienia do drzwi, przecież ten dom nadal należał do niego. Skierował kroki do salonu. Wyjął z barku butelkę wódki i sięgnął po szklankę. Nalał sobie mniej więcej połowę i wypił duszkiem.

      – Aż tak bardzo cię suszy? – Dobiegł go głos Janki.

      Odwrócił się. Kobieta siedziała na narożniku. Robiła manicure, a raczej bawiła się pilniczkiem do paznokci.

      – Ostrzysz szpony? – odpowiedział pytaniem.

      – Miło, że cię tu przyniosło. Rozgość się. Masz ochotę na coś do picia? – rzuciła cynicznie.

      Brakowało mu sił na utarczki słowne. Ze szklanką w jednej dłoni i butelką alkoholu w drugiej podszedł do mebla i klapnął obok byłej żony. Odłożył szkło na ławę. Rozluźnił krawat, marynarkę rozpiął. Już wcześniej zostawił w holu płaszcz, przerzucając go niedbale przez kutą poręcz schodów.

      – Przepraszam za najście – odparł, opierając plecy o poduszki. Zasadniczo nie powinien przepraszać, ponieważ formalnie wciąż był właścicielem willi. Miał pełne prawo, by w niej przebywać.

      – Ciężki dzień? – odgadła.

      Odwrócił głowę w jej stronę. Przytaknął. Przez cały czas, gdy żyli pod jednym dachem, wytrzymywał z nią dlatego, że ją lubił. Cechowały ją takt, poczucie humoru, ale i cierpliwość. Potrafiła znaleźć się w każdej sytuacji, mógł bez zażenowania bywać z nią wśród elit. Wzbudzała zachwyt, podziw i pożądanie, więc nic dziwnego, że zwrócił na nią uwagę sam towarzysz Zieliński. Ten romans trwał wiele lat i przysporzył korzyści również Romanowi.

      Janina wstała. Przeszła po pomieszczeniu, pogasiła lampy. Zostawiła włączony tylko jeden z licznych kinkietów. Za oknami było ciemno. W salonie zapanował przyjazny półmrok. Drugie źródło światła stanowił ogień trzaskający w kominku. Kobieta wróciła na poprzednie miejsce. Nim usiadła, podała Romkowi szklankę, do której nalała wódki.

      Mężczyzna pociągnął łyk. Alkohol go odprężył. Wściekłość na Kostową z wolna ustępowała. Roman jeszcze czuł nieprzyjemny ucisk w żołądku, rozczarowanie i frustrację, lecz nie miały już takiej wyrazistości, jak w chwili, gdy wzburzony decyzją ukochanej wsiadał do poloneza. Teraz dominowała myśl, że jest głupcem, który zaprzepaścił spokojne, poukładane życie, by gonić za iluzją.

      Z perspektywy czasu Dereń nie potrafiłby odpowiedzieć na pytanie, jak to możliwe, że tamtego wieczoru wylądował w sypialni z byłą żoną. Jak doszło do tego, że trafili razem do łóżka, zdzierając z siebie ubrania, by później kochać się w szale dzikiej pasji. Może gdyby wtedy przewidział, jakie to pociągnie za sobą konsekwencje, nie pozwoliłby, aby namiętność wzięła górę.

      Był mistrzem w podejmowaniu błędnych decyzji życiowych.

      O ile jego kariera zawodowa zawsze przebiegała pomyślnie i na tym polu święcił triumfy, to prywatnie przypominał idącego po omacku ślepca, który za każdym razem trafia na niewłaściwą drogę.

      Teraz dokonywał rachunku zysków i strat. Niestety wynik końcowy wypadał fatalnie.

      Został sam w tej cholernej kawalerce. Nie miał żony ani kochanki. Piotrek znowu zachowywał się nieufnie i trzymał dystans – zapewne był to wpływ najstarszych Trzeciaków. Przyjaciele też się odsunęli, przytłoczeni ciężarem własnych problemów. Stracił dom i daczę. Dom zawłaszczyła Janina, daczę sprzedał, gdy wychodziła za mąż Magda. Trzeba było wyprawić córce wesele i zapewnić przyzwoity start w nowe życie. Natomiast w najbliższej perspektywie czekało go płacenie alimentów na dziecko, którego oczekiwała eksżona. Termin porodu wypadał za kilka dni. Bezdyskusyjnie to miał być jego potomek. Gdy Romek próbował zakwestionować ojcostwo, przyjechał do niego Adam Zieliński. Mężczyzna wprost oznajmił, że choć zerwali z Janiną, wciąż poczuwa się do ochrony jej interesów. Gdy Roman zasugerował, że to Adam mógł być sprawcą tego hm… zajścia, usłyszał nader szczerą odpowiedź.

      – Wazektomia, towarzyszu. Z tym nie można dyskutować.

      Już nie próbował ratować swojego związku z Agatą.

      Najpierw nie zrobił nic, gdyż uważał, że Kostowa potrzebuje trochę czasu, by ochłonąć. Zadziałała pod wpływem impulsu. W tamtym okresie wszyscy żyli najpierw uprowadzeniem, a następnie śmiercią księdza Popiełuszki. Dyskutowano o tym na ulicy, w tramwajach, zakładach pracy i domach. Snuto domysły, przekazywano z ust do ust plotki. Pomstowano na urzędników państwowych. A nade wszystko wyklinano ludzi takich jak on – odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne kraju. Ufał, że gdy emocje opadną, sytuacja wróci do normy i Agata odpuści.

      A potem niczym grom z jasnego nieba spadła na niego wiadomość, że zostanie ojcem! Tej nowiny nie potrafiłby wytłumaczyć Agacie. No bo jak niby miałby jej powiedzieć, że wprost od niej pojechał do byłej żony? Miałby skamleć o chwilę uwagi i tłumaczyć, że go poniosło, choć od wielu lat powtarzał, że nic go nie łączy z Janiną?

      O ile pierwsza ciąża była dla Manueli sporym zaskoczeniem, na dodatek mocno krzyżującym plany życiowe, to decyzja o ponownym powiększeniu rodziny podjęta została w sposób

Скачать книгу