Скачать книгу

Polskiej i Kleparowie – zajmuje kwadrans.

      Do kamienicy przy ulicy Dembińskiego można z Dworca Głównego dojechać tramwajem. Cztery przystanki dwójką. Wysiąść trzeba na ostatnim, przy ulicy Gródeckiej.

      Dembińskiego to mała uliczka odchodząca od placu Bema przy dawnych austriackich koszarach. Tu Lusia zostaje aż do wieczora, pakując rodzinny dobytek.

      O dziewiątej wyjeżdża z Brzuchowic Zaremba. Do Lwowa dociera autobusem. Swoje biuro architektoniczne ma w dwupiętrowej kamienicy przy ulicy Kopernika 10, naprzeciw nowoczesnego kina Kopernik. I choć na Dembińskiego stąd niedaleko, nie spotyka się tego dnia z córką. Lusia telefonuje do niego koło południa. Mówi, że wróci wieczorem do domu sama. Prosi, żeby ktoś na nią czekał na peronie.

      Zaremba wraca ze Lwowa pociągiem o piętnastej dwadzieścia pięć. Dołącza do Stasia i Romusi, bawiących się w śniegu w ogrodzie. Lepi z dziećmi bałwana, rzuca śnieżkami, ciągnie Romusię na sankach. Gdy zapada zmrok, wracają do mieszkania, zamykają się w pokoju Zaremby, słuchają radia.

      Co dzieje się wtedy z Ritą? Nie bardzo go to interesuje.

      – Unikaliśmy siebie wzajem – zeznał.

      Wie tylko, że rano, zaraz po wyjeździe Lusi, wywietrzyła jej pokój, przyniosła wodę i zaczęła myć okna w różowym pokoju.

      Pociąg ze Lwowa przyjeżdża kwadrans przed dwudziestą. Trochę wcześniej Staś wychodzi z domu na dworzec odebrać z pociągu starszą siostrę. Gdy wracają przez lasek, śnieg już mocno prószy.

      Lusia jest wesoła. Po drodze opowiada Stasiowi o porządkach, które robiła w lwowskim mieszkaniu.

      Do willi wchodzą przez kuchenne drzwi (główne wejście od werandy jest zwykle zamknięte). W jadalni przy stole siedzą już ojciec, Pani i Romusia. Nie rozmawiają ze sobą. On czyta magazyn „Naokoło Świata”, a ona Amerykę popularnego pisarza Emila Ludwiga. Nawet nie podnosi wzroku znad książki, gdy dzieci witają się z domownikami.

      – Dlaczego nos na kwintę spuściła? – dopytuje ją Zaremba, ale nie uzyskuje odpowiedzi.

      Rita wychodzi z jadalni jeszcze przed podaniem kolacji. Odchodząc, ofuknie Lusię z powodu zagubionego klosza na lampę naftową i zabroni dziewczynce spać w nocy z Romą.

      Zarembowie zjadają pierogi z mięsem. Lusia opowiada przy stole o grawerowanej wizytówce z jej imieniem i nazwiskiem, która zawiśnie na drzwiach nowego mieszkania. Bardzo jej imponuje, że to ona tam będzie najważniejsza, a nie ta przybłęda, którą sprowadził ojciec.

      Rozmawiają szeptem, bo na kolanach ojca zasypia Romusia. Mówi głównie Zaremba. O trudnym charakterze Pani, jej dąsach, złym humorze, w który wpada bez powodu.

      Po kolacji ojciec bierze na ręce śpiącą Romusię, przechodzi przez pokój Rity do swojej sypialni. Za nim idą Staś i Lusia. Każdego wieczoru odprowadzają ojca do łóżka. Pani leży już wtedy przykryta kołdrą. Przy lampie naftowej czyta dalej Ludwiga.

      W domu jest bardzo gorąco, więc Staś uchyla okno w sypialni ojca, stawia na nocnym stoliku lichtarz, zapałki i szklankę z wodą. Przed wyjściem nastawia radio, by ojciec wysłuchał świątecznego koncertu.

      Całują go z Lusią na pożegnanie, wychodzą. Przechodząc przez pokój Rity, mówią „dobranoc”. Nie odpowiada.

      Staś zamyka drzwi sypialni Rity. Lusia bierze ze sobą pozostawioną przez ojca gazetę. Do różowej sypialni odprowadza ją Staś. Służąca przynosi dziewczynce lampę naftową, a Staś podłącza jej słuchawki do radia. Około dwudziestej pierwszej żegna się z siostrą i wraca do jadalni. Słyszy jeszcze, jak siostra nalewa wodę do miednicy i się myje. Staś nasuwa na uszy słuchawki, włącza radio i kładzie się w łóżku pod oknem. Przed zaśnięciem patrzy jeszcze w stronę pokoju Lusi. Lampa ciągle się świeci. To znak, że siostra nie śpi. „Widocznie czyta” – to jego ostatnia myśl przed zaśnięciem.

      Około dwudziestej pierwszej trzydzieści zasypia ze słuchawkami na uszach.

      Zaremba też słucha radia i też zasypia o tej samej porze.

      Około północy chłopca wyrywa ze snu skowyt psa.

      – Jakby go ktoś uderzył – tak tłumaczy to śledczym.

      Siada na łóżku, nasłuchuje. Myśli, że hałas spowodował ktoś z domowników, bo gdyby to był obcy, pies szczekałby głośno.

      Patrzy przez okno. Za szybą widać tylko białe płatki śniegu spadające na ogród. Ma wrażenie, że ktoś stoi za szklanymi drzwiami w holu. Myśli, że to starsza siostra, więc woła cicho, żeby się upewnić: „Lusiu, Lusiu”. Dziewczynka nie odpowiada. Staś powoli wstaje z tapczanu, podchodzi do oszklonych drzwi oddzielających jadalnię od przedpokoju. Staje pół kroku przed nimi. W ciemności widzi zarys ludzkiej postaci. Może pięć, może sześć kroków dalej, między pianinem a wielką bożonarodzeniową choinką obwieszoną bombkami. Chłopiec wali nerwowo pięściami w szybę i krzyczy coraz głośniej:

      – Lusiu, Lusiu, Lusiu. – Wtedy zdaje sobie sprawę, że to nie Lusia, tylko ktoś wyższy.

      Stojąca nieruchomo w mroku postać drga, przesuwa się ostrożnie w lewo do drzwi, a gdy uchylają się one na moment, wypływa na zewnątrz do ogrodu. Na ułamek sekundy staje na tle białego śniegu, odbijającego żółte światło żarówki pobliskiego posterunku żandarmerii, co pozwala chłopcu dostrzec zarys włosów i futrzanego kołnierza. (Tak potem zezna).

      I dopiero gdy postać zniknie za drzwiami, Staś wchodzi ostrożnie do holu. Idzie wprost do pokoju siostry. Ciemno. Patrzy na stojące pod ścianą łóżko i zdaje mu się, że nie ma w nim Lusi. Tam, gdzie zwykle była jej głowa, leży wielka poduszka.

      Podchodzi, podnosi poduszkę, pod którą leży bezwładna głowa. Próbuje siostrą potrząsnąć, dobudzić ją, ale palce grzęzną mu w lepkiej, ciepłej mazi.

      – Lu-sia za-bi-ta. Za-bi-taaaa. Zaaaaa-biiiiii-taa – krzyczy nad bezwładnym wciąż ciałem i biegnie obudzić ojca.

      Ogrodnik Józef Kamiński jest pierwszą osobą, której Staś opowiada o tajemniczej postaci widzianej w holu.

      – Była otulona w futro – tłumaczy mu, gdy nocą idą na posterunek żandarmerii wojskowej powiadomić o morderstwie.

      Staś nie mówi, kim jest ta osoba, ani nawet czy to kobieta, czy mężczyzna. Kamiński o nic nie dopytuje. Powtarza tylko wachmistrzowi Treli wszystko, czego dowiedział się od chłopca. Trela natomiast o zagadkowej nocnej wizycie melduje policjantowi Józefowi Nuckowskiemu, gdy tylko przybywa do willi Zarembów. A Nuckowski dalej – nadkomisarzowi Frankiewiczowi.

      Nad ranem Staś trafia ponownie na posterunek żandarmerii. Tym razem już jako ważny, kluczowy świadek. Przesłuchuje go aspirant Bolesław Respond.

      Podczas tego pierwszego przesłuchania Staś mówi Respondowi o ważnym szczególe: postać, którą widział w nocy, była kobietą. I jeszcze jedno: miała długie, rozczochrane włosy.

      Aspirant zauważa, że chłopiec jest zdenerwowany. Nie przyciska, nie dopytuje. Odpuszcza.

      – Wyczułem, że waha się, jakby coś ukrywał. Domyśliłem się, że zanim coś powie, chce się poradzić ojca – zezna potem w sądzie Respond.

      Po kilku godzinach Respond znów przesłuchuje Stasia. Pyta wprost:

      – Czy pan poznał postać w holu?

      Zeznania młodego Zaremby aspirant Respond kaligrafuje czarnym atramentem.

      „Między pianinem a choinką ujrzałem sylwetkę kobiety w futrze, stojącą twarzą w twarz do mnie, w której rozpoznałem panią Gorgonową. – Respond zanotował słowa młodego Zaremby. – Zacząłem pięścią stukać w drzwi, co słysząc, pani Gorgonowa cicho, szybkim krokiem

Скачать книгу