ТОП просматриваемых книг сайта:
Dzień Zakochanych. Кэрол Мортимер
Читать онлайн.Название Dzień Zakochanych
Год выпуска 0
isbn 978-83-238-9979-2
Автор произведения Кэрол Мортимер
Жанр Остросюжетные любовные романы
Издательство OSDW Azymut
– Na twoim miejscu przygotowałabym romantyczne powitanie.
– Tak, to dobra myśl. – Umilkł i dodał przejęty: – Harry, chodzi o to, co cię łączy z Mattem... Nie podejmuj pochopnych decyzji, zgoda? To znaczy... nie zrobiłaś nic... ani on nie zrobił... Matt jest...
– Martw się o własne życie – poradziła przyjacielowi. – Moje troski zostaw mnie.
Z uśmiechem pocałowała go w policzek.
Kilka sekund później zadzwonił telefon. Gdy Harriet podniosła słuchawkę, usłyszała chłodny głos Matta:
– Zarezerwowałem dla nas stolik w Riverside, na dziewiątą – poinformował ją. – Przyjadę po ciebie. Poza tym dałem ci do zrozumienia, że odtąd możesz całować wyłącznie jednego mężczyznę i nie jest to Ben!
Harriet pragnęła wyjaśnić, że w żadnym wypadku nie pójdzie z nim na kolację, lecz zdążył się rozłączyć. W milczeniu odłożyła słuchawkę.
Usiłował zabrać ją na kolację, żeby nie dopuścić do jej spotkania z Benem. To niedorzeczne, ale poczuła niepokojącą przyjemność na myśl o tym, że Matt mógłby być o nią zazdrosny.
Riverside był najdroższym i najbardziej ekskluzywnym hotelem w okolicy. Kierował nim były gwiazdor telewizyjnego programu kulinarnego i jego żona, wzięta modelka. W co miała się ubrać, u licha?
Matt wyglądał przez duże okno apartamentu na poddaszu biurowca. Kupił mieszkanie w tym samym budynku, w którym znajdowała się firma, bo nie zamierzał tracić czasu na dojazdy do pracy. Lokal został umeblowany i wyposażony przez dekoratora wnętrz; w efekcie powstało drogie i nowoczesne arcydzieło, w którym czuł się niczym intruz, zakłócający porządek oraz harmonię szarości, chromu, szkła i granitu.
Rzecz jasna, Harriet pogardziłaby tego typu wnętrzem, a także nim, bo chciał tak mieszkać. Wyczuwał w niej osobę, która lubi podmiejskie, miłe domy, a co gorsza podejrzewał, że jemu również przypadłby do gustu taki styl życia, najlepiej z czwórką dzieci i pracą w domu, by cały czas spędzać z nimi.
Jak to możliwe, że zakochał się w Harriet? Teraz siedział bezczynnie i wspominał jej jedwabiste włosy, spływające na jego palce, oraz cudowne, zielone oczy.
Liczne randki, na które chodził, kończyły się najczęściej w restauracji. I to z jego wyboru! Prawdę powiedziawszy, nie pamiętał, kiedy ostatni raz... Niespokojnie wstał i podszedł do dużego okna z widokiem na centrum miasta.
Kłamczuch, zganił się w duchu. Doskonale pamiętał swoją ostatnią randkę w restauracji. Przypomniał sobie, jak w połowie kolacji nagle spojrzał na elegancko ubraną towarzyszkę o blond włosach i ze złością zrozumiał, że ta kobieta nie tylko go nie podnieca, ale wręcz śmiertelnie nudzi.
Tego samego dnia, kilka godzin wcześniej, przeprowadzał z Harriet rozmowę o pracę. Jego towarzyszka wieczoru nie była zachwycona faktem, że odwiózł ją do jej domu, zamiast zaciągnąć do swojego łóżka, i nie omieszkała go o tym poinformować.
Matt zmarszczył brwi, słysząc brzęczyk domofonu. Podszedł do drzwi i nacisnął guzik.
– Matt, tu Ben. Musimy porozmawiać.
Zawahał się, nim odpowiedział:
– Dobrze. Wejdź.
Wpuścił Bena do środka. Mieszkanie niewątpliwie zrobiło wrażenie na gościu.
– Ale chata – wymamrotał z podziwem. – Harry nie będzie zachwycona... – zaczął i urwał z zakłopotaniem.
– Nie ma problemu. Wiem, że to mieszkanie nie jest urządzone w jej stylu – zapewnił go Matt, lecz ku jego zdumieniu Ben nagle się zjeżył.
– Harriet tu była, prawda? – spytał wrogo.
– Spotykamy się – odparł Matt wymijająco.
– Przychodzę właśnie w związku z tym – wyjaśnił Ben i popatrzył na rozmówcę tak, jakby był zatroskanym ojcem dziewczyny, która po raz pierwszy poszła na szkolną potańcówkę.
– Rozumiem. Może usiądziesz? Czy też rozmowa będzie krótka? – spytał Matt ironicznie.
Twarz Bena spochmurniała, lecz jego zęby nadal pozostawały uparcie zaciśnięte. Przyszedł w określonym celu i nie zamierzał wyjść, dopóki nie wyjaśni sprawy Harriet. Ostatecznie była jego najlepszą przyjaciółką.
– Harry niewiele mi powiedziała o tym, co was łączy – zaczął. – Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że jesteś w jej typie. Znam ją od dzieciństwa. – Ben zamilkł, odetchnął głęboko i mówił dalej: – Podobno to poważna sprawa i mam nadzieję, że tak ją właśnie traktujesz. Harry nie związałaby się z mężczyzną, który nie byłby dla niej bardzo ważny. Kiedy studiowaliśmy, pewien podły gad bardzo poważnie ją skrzywdził. Na szczęście zachowała dość rozsądku, by wysłuchać mojej rady, kiedy ją przed nim ostrzegałem, więc sprawy nie zaszły zbyt daleko. Chyba rozumiesz, co mam na myśli. Wiem, że każdy odpowiada za siebie i może mieć tylu partnerów, ilu chce, i nie sądzę, żebym był zachwycony, gdyby moja dziewczyna okazała się dziewicą...
Matt znieruchomiał. Czyżby Ben usiłował mu przekazać, że Harriet jest dziewicą?
– Jeśli więc twoje intencje nie są czyste, lepiej, żeby...
– Posłuchaj – przerwał Benowi Matt. – Zapewniam cię, że mam najczystsze zamiary pod słońcem.
– Czyżbyś mówił o trwałym związku? O małżeństwie? – dopytywał się Ben.
– Tak, właśnie o to mi chodzi – przyznał. Nie kłamał. Harriet zaprzątała mu myśli przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu, a co do małżeństwa...
– Naprawdę? Zatem wszystko w porządku. – Wyraźnie zadowolony Ben wstał i uścisnął rękę gospodarza. – Harry to pierwszorzędna dziewczyna – zapewnił go entuzjastycznie. – Ma ogromne poczucie humoru i... zgrabne nogi. Przyznaję, trochę się martwiłem... Podejrzewałem, że mógłbyś... Po prostu przyszło mi do głowy, by cię ostrzec, że Harriet nie jest tego typu kobietą.
Nie, nie była. I Matt chyba znał przyczynę!
– Dziękuję ci – powiedział na pożegnanie.
Pół godziny później, kiedy Harriet otworzyła drzwi, jej zgrabne nogi były na miejscu, lecz ogromne poczucie humoru gdzieś się ulotniło.
Matt również nie był w szampańskim nastroju. Minęło seksualne podniecenie, wywołane sugestią o dziewictwie Harriet, a jego miejsce zajęła furia. Jak to możliwe, że tak wspaniała dziewczyna postanowiła zachować siebie dla Bena! To idiotyczne!
Harriet cofnęła się w głąb przedpokoju, gdy poczuła na sobie spojrzenie Matta. Ponad wszelką wątpliwość w jego oczach nie dorównywała wyrafinowaniem eleganckim kobietom, które zwykle zabierał na kolację. Miała na sobie niezbyt nową sukienkę, prostą i czarną, w której zawsze dobrze wyglądała – tak przynajmniej sądziła do tej chwili. Do tego wybrała swoją jedyną parę drogich butów, na wysokim obcasie i – szczerze powiedziawszy – dość niewygodnych.
– Mieszkasz tu sama? – spytał Matt i ze zmarszczonym czołem rozejrzał się po wąskiej, ciemnej uliczce.
– Tak – potwierdziła. – Na studiach dzieliłam mieszkanie z Benem, ale teraz...
– Teraz potrzeba mu przestrzeni? – dopowiedział, nie pozwoliwszy jej skończyć.
Zirytowana Harriet