ТОП просматриваемых книг сайта:
Dzień Zakochanych. Кэрол Мортимер
Читать онлайн.Название Dzień Zakochanych
Год выпуска 0
isbn 978-83-238-9979-2
Автор произведения Кэрол Мортимер
Жанр Остросюжетные любовные романы
Издательство OSDW Azymut
– A co się święci? – wykrztusiła po chwili.
Miał ochotę podejść i ją objąć, pospieszyć z zapewnieniem, że nikomu nie pozwoli jej krzywdzić, lecz wiedział, że nie może. Robił to dlatego, żeby jej pomóc, nie po to, by zadać jej ból.
– Zatem nie chcesz dostrzec, że twoja miłość do Bena nie jest odwzajemniana. Uganiasz się za nim, kręcisz w jego pobliżu i kleisz do niego. W ten sposób nie tylko stajesz pomiędzy nim a Cindi, lecz także narażasz się na pogardę ze strony ludzi.
Zimne, brutalne słowa trafiały w nią niczym ciosy pięści. Musiała się bronić.
– Nie, to nieprawda – wyszeptała z bólem.
– To szczera prawda. Nie wiesz, co to duma? Godność osobista?
Krew szybko odpłynęła z twarzy Harriet.
Ultimatum Cindi najwyraźniej dotarło nie tylko do uszu Bena. Harriet z przykrością dowiedziała się, że jej koledzy wiedzą o urojeniach dziewczyny Bena, lecz najgorsze było to, że Matt wierzył w te odrażające bzdury.
Matt był jej szefem, a na tym etapie kariery nie mogła sobie pozwolić na żadne plamy na życiorysie. Nie chciała przecież być uważana za kobietę obsesyjnie narzucającą się mężczyźnie, który jej nie chce.
– Chciałam tylko wyjaśnić Benowi...
– No, co chciałaś mu wyjaśnić? – spytał wyzywająco. Wstał zza biurka i podszedł bliżej. – Sugerowałaś mu, że z tobą będzie mu lepiej?
– Nie!
– Nie? Co więc mu mówiłaś? Błagałaś go, by cię pokochał?
– Nie! Nie! – Harriet nie posiadała się z oburzenia. Wstała, żeby stawić mu czoło, lecz zaraz tego pożałowała, bo stał bardzo blisko.
Nie należała do szczególnie niskich kobiet, gdyż miała metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, lecz była smukła, a Matt miał ponad metr osiemdziesiąt trzy i solidną posturę.
Matt dostrzegł łzy w jej oczach. Objął Harriet i przytulił, by ją ukoić. Zesztywniała, kiedy jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach.
Matt jej dotykał. Patrzył jej w oczy uważnie, z powagą.
Nie powinien był tego robić. Niepotrzebnie zbliżył się do niej, uświadomił sobie poniewczasie. Pospiesznie cofnął ręce.
Ponownie zdrętwiała. Nienawidziła siebie za to, jak bardzo pragnęła się do niego przytulić.
– Pomijając wszystko inne – usłyszała poważny głos Matta – twoje zachowanie wywołuje zamieszanie i niesnaski w biurze. Tego nie zamierzam tolerować. Pracujemy tutaj wspólnie, w zespołach, których członkowie zostali pieczołowicie przeze mnie dobrani. Jeżeli z jakiegoś powodu postanowię wymienić jeden z elementów konstrukcyjnych drużyny, nie będę miał żadnych oporów. Czy rozumiesz, w czym rzecz?
– Tak. Grozisz, że mnie wylejesz – podsumowała zwięźle. – Ale nic nie rozumiesz! Podobnie jak Cindi. To prawda, kocham Bena, lecz jak przyjaciela... brata, jeśli wolisz. Nie tak, jak sugerujesz.
– Zatem w twoim zachowaniu nie ma seksualnego podtekstu?
– Najmniejszego – podkreśliła stanowczo.
– Naprawdę? – Zerknął na nią z ironią. – Udowodnij to. Zacznij od tego, że publicznie dasz jednoznacznie do zrozumienia, że się z kimś spotykasz.
– Spotykam się z kimś? – powtórzyła zdezorientowana. – Z kim?
– Ze mną!
Jej twarz robiła się na przemian blada i purpurowa. Harriet nawet nie podejrzewała, że jest w takim samym stopniu poruszona, jak on. Matt sam nie rozumiał, co wyprawia. Jego zachowanie było niedopuszczalne pod względem moralnym i każdym innym. Powinien natychmiast wyjaśnić, że wycofuje się z tego, co powiedział, a Harriet powinna zapomnieć o całej rozmowie. Niezwłocznie!
– Chyba nie masz na myśli... Czy chcesz powiedzieć... Och, nie, tego nie mogłabym zrobić. To niemożliwe... Nie. W żadnym razie! – zaprotestowała lekko zadyszana.
Jej słowa nie tylko uraziły Matta; wręcz zniweczyły jego dobre intencje. Ogarnęła go determinacja, która zdominowała wszystko inne.
– Właśnie powiedziałaś, że nie kochasz Bena – przypomniał. – Daję ci okazję udowodnienia tego wszystkim.
Zapadła wymowna cisza.
– Jeśli tego nie zrobisz, będę wiedział, że kłamiesz – dokończył lodowatym tonem.
Patrzyła na niego, zastanawiając się, czemu wpakowała się w taką kabałę.
– Nikt nie uwierzy, że się spotykamy.
– Zatem będziemy musieli wszystkich przekonać, prawda? – Matt nie miał wątpliwości. – Decyzja należy do ciebie.
– Niezły wybór – mruknęła i dodała ze złością: – Dlaczego to robisz?
Paliło ją w gardle, oczy piekły.
– Chcę ukrócić zamęt i chaos w mojej firmie. Zresztą, jeśli faktycznie nie kochasz Bena, skorzystasz z okazji, aby to udowodnić.
W żadnym wypadku nie zamierzał wyznać, że sam poszukuje pretekstu, aby z nią przebywać...
Harriet popatrzyła nerwowo przez ramię. Ben podszedł do niej, kiedy nabierała wody z dystrybutora.
– Czego chciał Matt? Siedziałaś w jego gabinecie bez końca, a gdy wyszłaś, wyglądałaś jak...
Przez chwilę zastanawiała się, czy mu powiedzieć, lecz zanim zdążyła cokolwiek wyjaśnić, usłyszała za plecami spokojny głos szefa:
– Kochanie, czy powiedziałaś już o nas Benowi?
Harriet niemal upuściła kubeczek z wodą.
– Harry? – spytał Ben z niedowierzaniem.
– Drżysz. Mam nadzieję, że z mojego powodu. – Matt wyciągnął z jej dłoni papierowy kubek, który niemal zgniotła, gdy objął ją w talii.
Ben wytrzeszczył oczy. Miał na wpół otwarte usta i sprawiał wrażenie wstrząśniętego.
– To znaczy, że wy dwoje... – Z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Oczywiście – zapewnił go Matt spokojnie. – Właściwie nie moglibyśmy bardziej. Dobrze mówię, Harriet?
Posłał jej spojrzenie, które praktycznie było pieszczotą. Harriet zorientowała się, że jej niegodziwe ciało reaguje tak, jakby Matt ją przytulił.
Ben ewidentnie dostrzegł zmysłowość w powłóczystym spojrzeniu Matta, bo nagle zmarszczył brwi. Harriet doskonale rozumiała znaczenie tego grymasu. Teraz patrzył na Matta niczym podejrzliwy ojciec, który chce poznać intencje adoratora córki.
– Nigdy nic mi nie mówiłaś – oskarżył ją surowo.
– Poprosiłem ją o dyskrecję – odparł Matt, uprzedzając odpowiedź rzekomej narzeczonej. – Ale teraz wszystko się zmieniło. Teraz chcę, by wszyscy poznali moje uczucia do Harriet!
ROZDZIAŁ DRUGI
– Harriet, nie rozumiem twojego zachowania. Matt oznajmia,