ТОП просматриваемых книг сайта:
Dawid z Jerozolimy. Louis de Wohl
Читать онлайн.Название Dawid z Jerozolimy
Год выпуска 0
isbn 978-83-810-1236-2
Автор произведения Louis de Wohl
Издательство OSDW Azymut
– Ty i ja razem – ciągnęła Mikal – możemy dokonać wielkich rzeczy. Wszelkich, nawet najwyższych i największych. Dużo o nas myślałam.
Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.
– Mam wszystko, czego mogłem zapragnąć – rzekł z żarem w głosie. – A teraz nie będę już czekał! – zawołał i przyciągnął ją do siebie.
Leżała w jego ramionach bierna i chłodna, pozwalając, by ją całował, i słuchając z uśmiechem, jak szepcze słowa miłości. Potem też zapłonęła namiętnością.
– Posłałeś po mnie, panie – rzekł kościsty mężczyzna z głęboko osadzonymi, świdrującymi oczami.
Jakub skinął głową.
– Usiądź, Doegu. Napij się wina – powiedział, nalewając mu puchar.
Doeg upił tylko mały łyk.
– Jesteś łaskawy dla Edomity. Niewielu Izraelitów proponuje mi coś do picia.
Jakub blado się uśmiechnął.
– Jesteś przełożonym pasterzy króla – odparł. – To nie jest poślednie stanowisko – zwłaszcza jeśli pomyśleć, kim w dzisiejszych czasach może zostać pasterz.
Doeg uśmiechnął się, odsłaniając kilka poczerniałych pieńków zębów.
– To prawda – przyznał. – Ale ja nigdy nie zostanę zięciem króla.
– Udało ci się jednak coś innego – stwierdził suchym tonem Jakub. – Jesteś okiem króla.
– Nie wiem, co masz na myśli, panie – odrzekł chłodno Doeg.
Jakub parsknął śmiechem.
– Zapomniałeś, że zasiadam w Radzie Królewskiej. Tam można usłyszeć wszystko, o czym inaczej by się nie wiedziało.
Doeg milczał.
– Dlatego po ciebie posłałem – ciągnął Jakub. – Ale czemu nie pijesz?
– Masz mi pewnie coś ważnego do powiedzenia, więc wolałbym pozostać trzeźwy.
Jakub z ulgą pokiwał głową.
– Masz rację, żyjemy w dziwnych czasach. Człowiek, który rok czy dwa lata temu był tylko pasterzem, stał się zięciem króla, bohaterem narodu, bożyszczem kobiet i dziewcząt, najbardziej popularnym człowiekiem na całym dworze, dowódcą straży przybocznej, dowódcą wielkich oddziałów armii, zwycięzcą nad Filistynami...
– ...ale nie jest w łasce u wszystkich członków Rady Królewskiej – dokończył sucho Doeg.
– To może nie byłoby takie ważne. – Jakub wzruszył ramionami. – Ważne jest jednak, że król zdecydował o jego śmierci.
Doeg szeroko otworzył bezrzęse oczy.
– Mówisz poważnie?
– Powiedział to godzinę temu Radzie – odparł krótko Jakub.
– Ale dlaczego? Co takiego Dawid zrobił?
– A jakie to ma dla ciebie znaczenie? Jest wolą króla, że ma umrzeć. A ty masz wypełnić tę wolę.
Doeg pociągnął duży łyk wina.
– Jestem psem króla – rzekł. – Kiedy rozkazuje: „Poliż moją rękę” – ja liżę jego rękę, a kiedy mówi: „Ugryź!” – gryzę.
– Dobrze. Tego właśnie od ciebie oczekiwałem.
– Ale to nie jest łatwe zadanie, panie. Człowieka, który pokonał Goliata, nie da się sprzątnąć jak pustynnego lisa. Potrzebuję do tego ludzi, na których mogę polegać.
– Strażnicy są teraz pod jego rozkazami i nie można ich wezwać – wyjaśnił Jakub. – A Izraelici zdają się być zauroczeni tym człowiekiem. Czy nie masz do tego wystarczająco wielu Edomitów?
Doeg wiercił się z zakłopotaniem na krześle.
– Pewnie, ale musimy ostrożnie do tego podejść. Inaczej ludzie powiedzą, że Edomici zabili męża królewskiej córki, wielkiego zwycięzcę Goliata i Filistynów – a jeśli im powiemy, że to był rozkaz króla, kto nam uwierzy?
– Wszyscy – odparł ze spokojem Jakub. – Bo będziesz miał na palcu pierścień króla. Proszę, oto on.
Doeg wziął pierścień i uważnie go obejrzał.
– Tak, to pierścień króla. – Pokiwał z zadowoleniem głową. – Kiedy to ma się stać?
– Jutro wczesnym rankiem, dwie godziny po wschodzie słońca, kiedy wyjdzie z domu do pałacu.
Jeszcze przed wschodem słońca Doeg był na posterunku z piętnastoma edomickimi pasterzami. Czekali niecierpliwie. Mijały godziny, ale Dawid się nie pokazywał. Doeg czekał do południa. Potem zwolnił swoich ludzi i poszedł do człowieka, który go posłał. Jakuba nie było w domu. Znów musiał cierpliwie czekać.
Jakub wrócił około dziewiątej.
– Wiem – rzekł znużonym głosem. – Nie miałeś szansy go spotkać. Został ostrzeżony.
– Zdrajca w Radzie?
– Tak. Najstarszy syn króla, książę Jonatan. A co więcej, udało mu się przekonać króla, by zmienił zdanie. Wszystko na próżno. Oddaj mi pierścień, Doegu.
– Proszę. – Przełożony pasterzy posłuchał bez dalszych pytań.
– Zapomnij, o naszej rozmowie. I dopilnuj, żeby twoi ludzie nie gadali. Tu jest srebro.
Doeg zważył sakiewkę. Była ciężka.
– Nie będą gadać – obiecał, znów odsłaniając pieńki zębów.
Mikal gwałtownie usiadła na łóżku.
– Kto tu jest?
– To ja, Dawid.
– Dawid! Co się stało?
– Król znów próbował mnie zabić.
Jęknęła.
– Więc to tak! I tym razem Jonatan cię nie ostrzegł?
– Nie mógł. Twojego ojca naszło niespodziewanie – jak wtedy podczas uczty po zwycięstwie nad Goliatem i Filistynami. Rzucił we mnie włócznią. Ledwo zdążyłem się uchylić.
– Mówią, że ojciec ma złego ducha – odrzekła Mikal zdławionym głosem. – Może naprawdę tak jest. Zawsze szybko wpadał w gniew. Nawet jako dzieci nie wiedzieliśmy, czy za chwilę da nam piękne prezenty czy nas uderzy. A od... od przekleństwa starego proroka jest o wiele gorzej.
– O co właściwie chodzi z tym przekleństwem? Nigdy nie udało mi się tego dowiedzieć.
– Sama dokładnie nie wiem. Nigdy o tym nie mówi. – Wstała i zaczęła spacerować po pokoju. – Jeszcze za wcześnie – wyszeptała. – On wciąż jest zbyt silny. I nic go nie zatrzyma. Przedwczoraj ten łajdak Doeg ze swoimi ludźmi! Jonatan w porę cię ostrzega, rozmawia z ojcem, wszystko jest znów dobrze...