Скачать книгу

Carley lata temu.

      Trzy lata temu zmarł jej mąż, John, a rok później straciła też Angel i Malcolma. John był apodyktycznym mężczyzną z ciężką ręką i prawdę mówiąc – wcale za nim nie tęskniła. Ale podczas, gdy reszta rodziny była zajęta swoim życiem, w podeszłym wieku Izabela czuła się samotna.

      Jedynymi osobami, które poświęcały jej uwagę byli Tristan i dwoje indiańskich chłopców, których on i jego siostra tak lubili – Hunter i Ray Rawlins.

      Nie obchodziło jej za bardzo co robiła jej rodzina… Tylko Angel i Tristan byli dla niej ważni. Nie liczyło się to, że jedno z rodzeństwa nie było z jej krwi – liczyło się serce. Kiedy Tristan został adoptowany, ostrzegła pozostałych członków rodziny, że jeśli ktokolwiek powie mu o adopcji, zostanie bez zastanowienia odcięty od pieniędzy i wyrzucony z Azylu. Jak dotąd groźba działała.

      Tristan i Angel nie mogli o tym wiedzieć, ale Azyl będzie kiedyś należał tylko do nich.

      Izabela spojrzała w górę i uśmiechnęła się wewnętrznie widząc Lily Hart stojącą sztywno w ogrodzie. Pozwoliła Lily pozostać w Azylu podczas gdy Malcolm przeprowadził się na drugi koniec kraju. Dzięki temu zatrzymała tu Tristana, a Angel miała powód, by częściej tu wracać.

      Według Izabeli Lily zasłużyła na to, by być nieszczęśliwa. Malcolm ją kochał, a ona cały czas była zimna i niedostępna… odpychała Malcolma i nie mówiła dlaczego. Wiedziała, że Lily została w Azylu tylko dlatego, że była na tyle głupia, by myśleć, ze kiedyś część ośrodka będzie należeć do niej.

      Malcolm zawsze był playboyem zanim poślubił Lily. Sypiał z połową Indianek zatrudnionych w ośrodku zanim przeszedł do wyższej ligi.

      Ustatkował się po ślubie - wiedziała więc że nie to było powodem ich rozwodu. Zawsze kochał dziewczyny, ale Izabela wiedziała, że najbardziej kochał Lily ze względu na jej piękno… Nadal była bardzo piękna. Zimna i piękna… Tak wyzbyta z emocji, że nigdy nie była prawdziwą matką dla swoich dzieci… Nawet, gdy były małe.

      Widząc grymas na twarzy Lily Izabela wiedziała, że Malcolm w końcu dotarł. Nakazała stanowczo pilotowi helikoptera, by nawet nie próbował wrócić po kogokolwiek przed końcem weekendu – inaczej zostanie zwolniony. Zapłaciła też Rayowi, by unieruchomił każdy pojazd w ośrodku – w jakikolwiek sposób. Nikt nie będzie w stanie stąd wyjechać.

      Chociaż raz… cała rodzina będzie znów powiązana… czy im się to podoba, czy nie.

      *****

      Ray Rawlins usłyszał dźwięk helikoptera w oddali kiedy zamykał maskę ostatniego samochodu w garażu. Rozejrzał się wokół i spojrzał na te wszystkie drogie pojazdy – teraz zupełnie bezużyteczne – z pewną dozą satysfakcji. Izabela Hart potrafiła być równie bezwzględna, jak jej zmarły mąż - kiedy chciała.

      Wyszedł z ceglanego budynku i odgarnął długie włosy z oczu obserwując jak helikopter powoli opuszcza się na lądowisko. Jego myśli przeszły na Huntera – zastanawiał się, jak brat będzie się trzymał wiedząc, że Angel przywiozła do Azylu swojego kalifornijskiego chłopaka na tydzień.

      Ashton Fox nie miał zielonego pojęcia o pajęczej sieci, w którą zaraz miał wejść.

      Według Raya, większość ludzi urodzonych na szczycie tej góry zasłużyła na to, by z niej spaść. Angel i Tristan byli wyjątkami. Kiedy dorastali, on i Hunter wzięli ich pod swoje skrzydła i chronili jak tylko mogli przed niegodziwością rodziny, w której się urodzili… Nawet ich słodka babcia potrafiła być zdradziecka kiedy chciała postawić na swoim.

      Oparł się o ścianę, rozmyślając o ich dzieciństwie. On i Hunter byli tyko trochę starsi od rodzeństwa, ale cała czwórka zawsze była nierozłączna. Prawie każdego dnia wychodzili razem do lasów na górze, gdzie on i Hunter uczyli ich indiańskiej sztuki przetrwania… Chociaż Tristan i Angel myśleli, że to tylko gra i zabawa.

      Jego wizja przeszłości odpłynęła, gdy Angel ze swoim chłopakiem odbiegła od helikoptera. Potrząsnął głową, gdy wiatr od helikoptera rozwiał mu włosy – jakby stał w środku niewidocznej burzy.

      Spojrzał do góry na potężną posiadłość zwaną Azylem. Wiedział, że ludzie w niej mieszkający, uważający się za jej rodzinę, mieli zamiar rozpocząć nową grę… grę zbyt niebezpieczną, by mała dziewczynka grała w nią sama.

      Ray wyciągnął piersiówkę, którą dał mu Hunter, i pociągnął mały łyk próbując oczyścić swój umysł. Będzie musiał dobrze się skoncentrować jeżeli ma ochronić Angel.

      *****

      Tristan zaczekał, aż wszyscy wysiądą z helikoptera. Nachylił się do pilota, by ten zwrócił na niego uwagę. „Pamiętasz, co powiedziała Izabela Hart” – już się nie uśmiechał, a jego zielone oczy zwęziły się ostrzegawczo. „Jedź, zrób sobie wakacje i nie martw się o nas. Nie będziemy cię potrzebować w tym tygodniu. Zrozumiano?”

      Angel uśmiechnęła się szczęśliwa gdy Tristan dołączył do niej – razem odbiegli od wiatru powodowanego przez helikopter. Czuła się zdecydowanie lepiej widząc odlatującą maszynę i cichnący dźwięk jej silnika.

      â€žNareszcie koniec z tym tornadem” – Angel prześmiewczo mu zasalutowała. Gdyby wiedziała, że nikt nie będzie się z niej śmiać, położyłaby swoje dłonie na ziemi i podziękowała za szczęśliwy powrót.

      Ashton przeczesał jej jedwabiste blond włosy palcami – kochał ich dotyk. „Jesteś po prostu zła bo zepsuł ci fryzurę” – uśmiechnął się, w duchu zastanawiając się jak to się stało, że jego palce nie trafiły nawet na jeden kosmyk splątanych włosów. Była najbardziej perfekcyjną osobą, jaką znał, i kiedy powiedziała mu, że wyjeżdża w odwiedziny do domu, był na tyle mądry, by nie chcieć jej stracić z oczu.

      Ashton zauważył, że jej ojciec i Felicja już weszli do budynku, objął ją więc ramieniem kiedy podchodzili w górę do ośrodka.

      â€žNo więc, mój mały Czerwony Kapturku, idziemy najpierw do babci?” zapytał, starając się nie czuć przytłoczonym rozmiarem dworu. Słyszał, jak jej ojciec się nim chwalił, ale teraz, kiedy był na miejscu, zrozumiał, że było to niedopowiedzenie.

      Tristan mrugnął do Angel zanim im przerwał. „Myślę, że to czas na pokazanie Ashtonowi jego pokoju – niech się rozgości, nie sądzisz? Nie trzeba za bardzo kusić dużego, złego wilka. Babcia już miała

Скачать книгу