Скачать книгу

zainteresowany.

      – O jakiej umowie mówisz?

      – Potrzebujemy trochę czasu, żeby bez zbytniego rozgłosu i nagonki w mediach zapoznać się z tematem i prześwietlić tego Rafała Dereca.

      – A co ja będę z tego miał?

      Komisarz kontynuowała, jakby nie dosłyszała pytania.

      – Znaczący jest jeden fakt. Ta notatka o podkomisarzu Derecu zniknęła z akt, kiedy sprawę przejął prokurator Dariusz Wysocki. Wiemy o niej tylko dlatego, że poprzednik Wysockiego był niezwykle skrupulatnym człowiekiem i lubił kserować. Na pierwszy rzut oka nie ma żadnego powiązania pomiędzy Derecem a Wysockim, ale może nie znamy prawdy. Tak się dziwnie składa, że podkomisarz pracuje w wydziale do walki z przestępczością zorganizowaną. Może on i Wysocki mają kontakty z kolesiami z miasta albo w policji działa grupa interesu, która chroni sobie wzajemnie tyłki i tuszuje ciemne sprawki? Posłuchaj, redaktorze. Jeśli tylko potwierdzi się któraś z wersji, będę twoim osobowym źródłem informacji z pierwszej linii dochodzenia. Będziesz miał materiał życia. Napiszesz teksty do czołowych dzienników w kraju. Zrobisz z tego największą aferę w policji od czasu Olewnika. I jeszcze jedna ważna sprawa. Zagwarantujesz, że ewentualne nadużycia zostaną nagłośnione w mediach, gdyby ktoś chciał po cichu ukręcić sprawie łeb. No i będziesz zabezpieczeniem, na wypadek gdyby mnie albo Grabskiemu coś się stało.

      – Rozumiem. – Salitra pokiwał głową.

      – To co, mamy umowę?

      – Tak.

      Uścisnęli sobie dłonie.

      – Dlaczego mi się tak przyglądasz? – zapytała.

      – Przywróciłaś mi wiarę. Może jeszcze istnieją porządni gliniarze.

      – Porządni gliniarze na pewno występują w przyrodzie częściej niż uczciwi dziennikarze – odcięła się Paulina.

      Salitra się zaśmiał. Policjantka sięgnęła dłonią do klamki, ale zatrzymała się jeszcze na chwilę.

      – Powiedz mi, dlaczego ta Kowal tak cię zainteresowała? Czy dlatego, że była podobna do twojej siostry?

      Krzysztof drgnął i spojrzał jej w oczy.

      – Bardzo możliwe – mruknął wymijająco, ale on też miał coś w zanadrzu. – Tak naprawdę chcesz znaleźć coś na Wysockiego, prawda? Dlatego, że kiedyś miałaś z nim romans, a on nie zdecydował się odejść od żony?

      Nawet jeśli zaskoczył Paulinę, nie dała po sobie nic poznać.

      – Pan redaktor jest świetnie poinformowany. Ale to nie do końca prawda. Kiedyś może ci opowiem przy wódce. – Wysiadając, dorzuciła na pożegnanie: – Nie dzwoń do mnie. Sama się odezwę.

      – Cześć! – krzyknął za nią Krzysztof, ale policjantka zdążyła już zatrzasnąć drzwi i pewnie nie usłyszała.

      *

      Paulina pojechała prosto do domu. Była zmęczona i marzyła o zimnym prysznicu. Prowadząc swoją wysłużoną toyotę rav4, kilkakrotnie spojrzała na wypchaną torebkę leżącą na miejscu pasażera. Miała jeszcze jedną bardzo ważną sprawę do załatwienia, ale już chyba nie dzisiaj.

      Zastanowiła się, co teraz robi Zakrzewski. Pewnie siedzi w domu, słucha muzyki, popija piwo i śmiertelnie się nudzi. Nigdy na urlopie nie potrafił zorganizować sobie wolnego czasu. Zaplanowanie wyjazdu na kilka dni przekraczało jego możliwości. Zresztą pewnie nawet nie pomyślał, żeby gdzieś pojechać. Jego życie ograniczało się do pracy. Sprawa zabójcy ze zdjęcia, która zakończyła się kilka tygodni temu, miała być jego ostatnią. Miał odejść z policji i zająć się czymś innym. Nie dał rady.

      Czy ona też jest już taka jak on? Nie, chyba nie. Przecież spotyka się ze znajomymi, ma swoją wielką pasję. No dobrze, ale kiedy ostatnio coś fotografowała?

      Otworzyła na całą szerokość okna, wyłączyła klimatyzację i zapaliła papierosa.

      Dawno, przyznała w duchu, ale zaraz się usprawiedliwiła. Są przecież wakacje. Dopiero na koniec września ma umówione dwie sesje do jakiejś kampanii reklamowej. Jej bliski przyjaciel z dzieciństwa Marcel Kruk był właścicielem wielkiej agencji reklamowej w Warszawie. Czasem angażował Paulinę do sesji zdjęciowych. Uważał, że jak na policjantkę ma wyjątkową wyobraźnię. Pewnie dlatego, że widziała w życiu tyle krwi i okrucieństwa. Często powtarzał, że gdyby nie był gejem, chciałby mieć taką żonę. Na wspomnienie tego nietypowego wyznania miłości uśmiechnęła się pod nosem.

      Zaraz jednak uśmiech spełzł jej z twarzy.

      Cholerny twardogłowy Zakrzewski! Od dawna był jedynym facetem, który ją pociągał i za którym mogłaby skoczyć w ogień. Problem polegał na tym, że razem stanowili mieszankę wybuchową. Każdy ich dłuższy związek kończył się katastrofą. Próbowali już dwa razy, ale Zakrzewski nie potrafił oddzielić życia prywatnego od pracy. Tak naprawdę nie miał życia prywatnego.

      Z Krzemienieckiej zamiast w lewo skręciła w prawo w Trawową i po chwili była już na ulicy Kossak-Szczuckiej pod blokiem, w którym mieszkał Zakrzewski. Przejechała wolno, zaglądając w okna mieszkania na drugim piętrze. Okna były otwarte na oścież. Motocykl stał jak zwykle na małym parkingu po drugiej stronie ulicy, przykryty brezentem, podobnie jak kilka dni temu, kiedy też tędy przejeżdżała. Oczywiście, tak jak przypuszczała, Marcin nigdzie nie pojechał. Męczył się w upały w mieszkaniu bez klimatyzacji.

      Przez Hłaski wyjechała na ulicę Tyrmanda, potem skręciła w lewo w Mińską i po niecałym kilometrze parkowała już auto pod swoim mieszkaniem na Buczackiej.

      Wysiadła z samochodu i zapaliła jeszcze jednego papierosa.

      – Cześć, Paulina. – Głos za plecami zupełnie ją zaskoczył.

      Odwróciła się. Dwa kroki przed nią, uśmiechając się nieśmiało, stał Cezary, jej eksmałżonek.

      – Co ty tutaj robisz? – zapytała szorstko.

      – Chciałem cię zobaczyć.

      – Po co?

      – No wiesz, od naszego rozstania minęło kilka lat. Pomyślałem sobie, że jesteśmy dorośli, pewne stare nieporozumienia możemy puścić w niepamięć. Nie wyszło nam w małżeństwie, ale możemy chyba zostać przyjaciółmi.

      Paulina patrzyła na niego z niedowierzaniem.

      – Co ty pieprzysz? – Pokręciła głową. – Dlaczego nagle miałbyś zostać moim przyjacielem?

      – Paulina, nie oszukuj sama siebie. Przecież kiedyś wiele nas łączyło… Seks był rewelacyjny… Możemy puścić w niepamięć dawne konflikty i nie żywić do siebie urazy.

      Paulina Czerny paliła papierosa i kręciła głową.

      – O co ci chodzi, Cezary? Potrzebujesz kasy?

      Obruszył się.

      – Dlaczego tak nisko mnie oceniasz? Od lat gryzło mnie sumienie, że tak się między nami ułożyło. Chcę to naprawić.

      Jej wzrok pozostał zimny i niewzruszony.

      – Posłuchaj mnie uważnie, człowieku – powiedziała, wolno cedząc słowa. – Prawie już o tobie zapomniałam. Nie mam najmniejszego zamiaru wracać do przeszłości. Muszę cię rozczarować, nie zostaniemy przyjaciółmi. Ani nawet dobrymi znajomymi.

      – Poczęstujesz mnie papierosem?

      Przyjrzała się byłemu mężowi. Zafarbowane na czarno włosy wyglądały wyjątkowo nienaturalnie, a hiszpańska bródka – po prostu idiotycznie.

      – Nie – odparła. – Po tym niefortunnym epizodzie, którym było małżeństwo z tobą, pozostawiłam sobie tylko nazwisko.

Скачать книгу