Скачать книгу

Przed chwilą dyrektor administracyjny szpitala zostawił nas samych ze zwłokami jej ojca. Podobnie jak Rado widziałem już wiele trupów. W różnych okolicznościach. Ale dziś po raz pierwszy poczułem przerażenie na widok śmierci. Córka nieboszczyka patrzyła na mnie bez słowa. Mimo nie najlepszego oświetlenia w sali nie zdjęła okularów przeciwsłonecznych. Jej martwy ojciec leżał na wysuniętych z chłodni noszach. Miał potworny wytrzeszcz oczu. Wyglądał, jakby patrzył na nas z przerażeniem, domyślając się, co zamierzaliśmy mu właśnie zrobić.

      – Nazywam się Karolina Oliwa, ale wszyscy znajomi mówią na mnie „Donica” – tak powitała mnie przed szpitalem, od razu przechodząc na ty. – Nie lubię swojego imienia, więc najlepiej, jakbyś tak się do mnie zwracał.

      Ksywę musiała zawdzięczać fryzurze. Ciemnografitową grzywkę miała równo przystrzyżoną na wysokości brwi, a resztę włosów znacznie dłuższą, idealnie wyrównaną, jakby fryzjer uciął je równo wokół brzegu doniczki nałożonej na głowę. To w sugestywny sposób upodabniało ją do Mii Wallace z Pulp Fiction albo do Kleopatry. Udawaliśmy dobrych znajomych, chociaż widzieliśmy się pierwszy raz w życiu. Występowałem jako jej spowiednik i opiekun duchowy. Ale nie zamierzałem pogrążyć się w duchowym skupieniu i modlitwie. W moim księżowskim neseserze czekał już zestaw pięćdziesięciu skalpeli, który kupiłem w sklepie internetowym z narzędziami, artykułami elektronicznymi i sprzętem dyskotekowym. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że to dopiero początek naszej wspólnej misji. Były tajemnice, których Krzysztof Oliwa nie chciał wziąć ze sobą do grobu. Spoczywały w mikroskopijnym chipie wszczepionym gdzieś w jego ciele. Razem z jego córką miałem wydobyć tę elektroniczną drzazgę i zabezpieczyć ją przed służbami. Prosektorium jeszcze długo później kojarzyło mi się z wejściem do tunelu ludzkiej świadomości.

      – Prosektorium to widok, który twój ojciec z pewnością miał przed oczami w ostatnich tygodniach życia. Chwilę przed wypadkiem Dagmara Frost przesłała mu fragment reportażu o handlu ludzkimi organami. Wcześniej wysyłała zdjęcia z różnych prosektoriów i dokumentację reporterską. W ten sposób prokurator Bolesta dotarł do twojego ojca. Okazało się, że w jej komputerze są rzeczy znacznie większego kalibru. Wygląda na to, że ten reportaż jeszcze przed publikacją wzbudził duże zainteresowanie służb specjalnych. I zapewne dlatego nigdy nie został opublikowany. Na ile orientujesz się w tym śledztwie dziennikarskim?

      Odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili:

      – Jesteś w stanie pomóc w ustaleniu morderców? – Jej głos był jeszcze bardziej metaliczny od metalowych noszy, na których spoczywał Oliwa. Chwyciła mnie dłonią za szyję i lekko przysunęła do siebie, jakby zamierzała mnie pocałować. Spojrzała mi prosto w oczy. Dopiero teraz uwolniła je z tajemnicy wielkich przeciwsłonecznych okularów. Poczułem na policzkach jej oddech i dostrzegłem, że ma wytatuowane obie gałki oczne. Diabelskie spojrzenie. W tym momencie wyświetlił mi się przed oczami wielki tytuł „GDZIE JEST DIABEŁ?”, jaki Rado Bolesta odkrył w wielkim zagadkowym kolażu – mapie śledztwa nad łóżkiem Dagmary Frost. Odsunąłem się od niej mimowolnie, ale zaraz zrozumiałem, że to była niepotrzebna oznaka słabości.

      – Jestem tu z tobą oficjalnie jako twój spowiednik i opiekun duchowy. I to ofiaruję ci w pierwszej kolejności. Modlitwa jednak może nie wystarczyć do wykrycia sprawców. Dlatego właśnie to, co za chwilę zrobimy, nie będzie zgodne z prawem. Podobnie jak wiele czynności prokuratora Bolesty.

      I tak w wieku czterdziestu czterech lat przyszło mi świadomie złamać prawo. Zakładałem wtedy, że to będzie pojedynczy incydent, z którego wyjaśnię się Stwórcy w ramach procedur spowiedzi świętej. Okazało się jednak, że to było dopiero pierwsze ogniwo w bardzo długim łańcuchu. Zgodnie z wszelkimi definicjami stawałem się właśnie przestępcą.

@@@

      Widziałem tak wielu martwych ludzi, że można by nimi zapełnić co najmniej trybuny pierwszoligowego stadionu. Przeważnie w kościele lub cmentarnej kaplicy przed pogrzebem. Często na łożu śmierci. Czasami na miejscu wypadku. Wezwany do ostatniej posługi obserwowałem agonię w naprawdę dramatycznych momentach. Kiedyś w lokalnej fabryce cukierków wezwano mnie do konającego robotnika, którego wyłowiono z wielkiej kadzi wrzącego syropu. Ale tak naprawdę do tej pory prześladowała mnie pierwsza śmierć, której byłem świadkiem. Miałem wtedy osiem lat. Odwiedzałem chorego wujka wraz z rodziną. Wracając ze szpitalnej toalety, na chwilę pozostawiony sam sobie, pomyliłem sale. Na łóżku pod oknem zamiast wujka zobaczyłem podobnych rozmiarów ludzką sylwetkę przykrytą prześcieradłem. Zaniepokojony odsłoniłem pacjenta. I zobaczyłem śmierć. Pod prześcieradłem leżał człowiek, który umarł prawdopodobnie kilkadziesiąt minut wcześniej. Ten widok nie opuścił mnie już nigdy – mimo wysiłków kolejnych psychologów, a następnie psychiatrów. Myślę, że był to jeden z ważniejszych bodźców, które zainspirowały mnie do stawiania ważnych pytań. I w rezultacie po latach skierował mnie do seminarium.

      Później śmierć bardzo mi spowszedniała, ale nie tamten człowiek pod prześcieradłem. On do dziś prześladuje mnie w snach.

      Przez ostatnie lata wielokrotnie obserwowałem ludzkie ciała przygotowywane do pogrzebu. Kiedy człowiek pozostawiony przez księdza i bliskich znajduje się w rękach przedsiębiorcy pogrzebowego, dzieją się z jego ciałem rzeczy, o których sam nigdy nie chciałby wiedzieć. A jego bliscy tym bardziej. Około czwartego dnia po śmierci, w wyniku rozmiękania mięśni, nieboszczykowi opada szczęka. Jak to mówił Zimny, zaprzyjaźniony ze mną grabarz, „trzy dni po śmierci każdemu ateiście opadnie kopara”. Dlatego też trzeba zadbać o to, by nieboszczyk nie miał otwartych ust. W tym celu przyszywa się zwykłą igłą i nitką obie szczęki. Szew musi być bardzo fachowo przeprowadzony, żeby po pierwsze pozostał niewidoczny, a po drugie żeby umarłemu nie wydostały się przez usta płyny ustrojowe, które wraz z ostatnim uderzeniem serca rozpoczęły swoją pośmiertną wędrówkę po organizmie. Zanim zaczęły szukać ujścia z martwego ciała Krzysztofa Oliwy, najważniejsze jego myśli wydostały się na zewnątrz. Z naszą pomocą.

      KAŻDY Z NAS TO OSOBNY SYGNAŁ GPS. GDY SPOJRZYMY NA SIEBIE Z KOSMOSU, TO ZOBACZYMY, JAK W KRWIOBIEGU ŚWIATA PRZELEWAJĄ SIĘ WIELKIE MASY PUNKCIKÓW TAKICH JAK TY CZY JA, PO RÓŻNYCH KONTYNENTACH. ALE GDY ZEJDZIEMY ODPOWIEDNIO NIŻEJ, TO DOSTRZEŻEMY, ŻE NAWET JAK WYJDZIESZ DO SKLEPU PO ZAKUPY, SYSTEM ŚLEDZI CIĘ Z DOKŁADNOŚCIĄ DO METRA. WIDZI, Z KIM SIĘ SPOTKAŁEŚ. KTO DO CIEBIE DZWONIŁ. CO PRZEGLĄDAŁEŚ W KOMÓRCE, STOJĄC W KOLEJCE DO KASY. I TAK BĘDZIE JUŻ DO MOMENTU, W KTÓRYM ZATRZYMASZ SIĘ W JEDNYM MIEJSCU NA CAŁĄ WIECZNOŚĆ.

      Ksiądz zazwyczaj bardzo rzadko pojawia się w prosektorium. To miejsce zarezerwowane dla medyków sądowych, patomorfologów, techników prosektoryjnych, ewentualnie prokuratorów. Dla duchownych raczej niedostępne. Nigdy nawet nie zastanawiałem się, dlaczego właśnie tak wygląda posterunek, gdzie ciało odarte z człowieczeństwa jest patroszone na wszelkie możliwe sposoby. Pamiętam wykłady z etyki na pierwszym roku seminarium. Od kiedy w XIV wieku zaczęto przeprowadzać sekcje zwłok, budziły one wśród ludzi tak wielkie zainteresowanie, że budowano w Europie specjalne teatry anatomiczne z trybunami, na których ledwie mieściła się przyciągnięta niezdrową ciekawością gawiedź.

      Prosektorium w szpitalu na warszawskiej Ochocie zupełnie znienacka poraziło mnie swoim bliżej nieopisanym zwyrodnieniem. Klucząc po wyludnionym szpitalnym korytarzu, prowadzeni przez naszego gospodarza, byliśmy przekonani, że wejdziemy najpierw do jego gabinetu, gdzie zaproponuje kawę i w końcu odezwie się pełnym zdaniem do córki zmarłego. Zwłaszcza że ten zmarły był ikoną w walce o ludzką godność we wszelkich jej wymiarach. Tymczasem drzwi, które otworzył przed nami zaspany grubas w brudnym kitlu, okazały się wrotami do wnętrza ludzkiego ciała.

      – Witold Podsiadło, dyrektor administracyjny szpitala. Zapraszam.

      Ostatnie

Скачать книгу