Скачать книгу

rzeczywiście wygląda strasznie. Dotarłam tam, gdzie jesteś, ojcze.

      Usiłowałem zatrzymać pędzący samochód, wpadając w poślizg na trzech pasach jednocześnie, ale straciłem panowanie nad kierownicą. Kiedy otworzyłem oczy, potwornie kręciło mi się w głowie.

      – Nie wykonuj żadnych nerwowych ruchów. Dużo wysiłku poświęciłam, żeby nie przywlec za sobą żadnego ogona. Dobrze wiesz, że mamy góra dwadzieścia minut. Nawet jak nikt tu nie przyjdzie, niedługo skończy się msza i będą zamykać kościół…

      Byłem wyczerpany. W ciągu tych kilku minut zapadłem w głęboki sen. Z trudem wracałem do rzeczywistości. Doszło do mnie, że nie tylko głos, ale i zapach jest znajomy. Wyjątkowy, lekko orientalny, zapadający w pamięć, trudny do opisania.

      – Zasnąłeś tam, do kurwy nędzy?! Słyszysz, co do ciebie mówię?

      Tym zapachem przesiąkł mój mózg w prosektorium. Daleki Wschód połączony z apteką w kłębach marihuany. To mogła być tylko Donica. Karolina, córka Krzysztofa Oliwy, nad którego ciałem oboje pastwiliśmy się kilkadziesiąt godzin wcześniej. Starałem się ją prześwietlić przez zalepioną ceratą kratkę.

      – Co to za maskarada? Nikt inny nie chciał ci dać rozgrzeszenia?

      – Nikomu nie odważyłabym się powiedzieć tego, co tobie. Przyszłam przyznać się do czegoś, co Bóg by mi wybaczył, ale ciebie może wkurwić.

      – Dawaj.

      – Skopiowałam wszystkie informacje z tego piekielnego chipa. Bez twojej zgody i wiedzy.

      Do dziś nie wiem, kiedy to zrobiła. Musiała wykorzystać moment mojej nieuwagi jeszcze w prosektorium. Od chwili naszego wyjścia ze szpitala chip cały czas był zdeponowany w moim portfelu. Przez dwadzieścia lat służby Bogu i ludziom ani razu nie przekląłem w konfesjonale, choć wiele razy byłem już kurewsko blisko. W tym momencie ta dobra passa się skończyła.

      – Po chuj ci to było?! Mało mamy teraz problemów?! Skasuj to wszystko! Gdzie to masz?! Co z tym zrobiłaś?

      Westchnęła na tyle głęboko, że poczułem, jak zasysa się ceratka, którą wyklejona była konfesjonalna kratka.

      – Powiedziałam ci, że zjawię się, jak sam się zorientujesz, co udało nam się uzyskać. Mam nadzieję, że jesteś co najmniej tak bystry, za jakiego cię wzięłam. Jeżeli tak, to pewnie wiesz, że jesteśmy na prostej drodze do namierzenia zabójców ojca. I tym bardziej wiesz, że jak tylko wyczułam trop, to nie odpuszczę go, choćbym miała zdechnąć.

      Od samego początku jej nie doceniałem. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Była przebiegłą suką, ale w tej sytuacji ukrywanie przed nią jakichkolwiek szczegółów czy odsuwanie jej od śledztwa byłoby głupotą. Wiele wskazywało na to, że chce przejąć stery, i trudno mi było się temu sprzeciwić. Na razie nie byłem w stanie nic z siebie wydusić. A ona jakby słuchała moich myśli.

      – Nie wiem, dlaczego traktujesz mnie jak wroga, kiedy nad naszymi głowami gromadzą się czarne chmury. Widziałeś na pewno, jakie historie z twojego życia wyciągnął ci ten jebany Matrix. Uwierz mi, że to nic w porównaniu z moim profilem. Jeżeli mogę cię o coś prosić: nie zaglądaj tam do mnie. Nie chciałbyś mnie takiej poznać.

      Oczywiście, że chciałbym. Nie wiedziała chyba, co to wścibstwo prowincjonalnego klechy. To nie był jednak czas, żeby zaglądać nawzajem w swoje brudy. Przyznałem się jej wprost:

      – Jeżeli oglądałaś mój profil, to wiesz, czego się boję najbardziej.

      – Twoja kobieta…

      – Tak.

      – Ty i ona będziecie skończeni, jak to wszystko wyjdzie na jaw. Ale to będzie dopiero początek problemów…

      – A ty się niczego nie boisz?

      – Ja mam coś więcej niż dane z chipa. Ojciec zostawił mi informacje, które pozwolą nam po pierwsze lepiej poruszać się w Systemie…

      – A po drugie?

      – Po drugie to ja jestem pierwsza na celowniku służb w tym momencie. Ale jeżeli cokolwiek mi zrobią, część z tych informacji natychmiast wypłynie. Zdeponowałam je oficjalnie w kilku kancelariach notarialnych. I zrobiłam to tak, że wiedzą o tym ci, którzy mogliby mi zaszkodzić.

      – Służby?

      – Ojciec mówił o nowej strukturze, która się pojawiła. Dziś żałuję, że zadawałam mu tak mało pytań.

      Zauważyłem, że w kolejce do konfesjonału stoją jeszcze dwie osoby. Pierwsza z nich musiała czekać już jakiś czas, bo zaczęła się właśnie charakterystycznie wiercić, okazując zniecierpliwienie. To umiejętność, w której specjalizują się głównie panie z najstarszego pokolenia. Cała sztuka polega na tym, żeby zniecierpliwienie zobaczył jednocześnie spowiednik i penitent. Czas uciekał, a ja poczułem, jak pierwsze krople potu zaczynają mi płynąć po plecach. Z konfesjonału miałem widok na mozaikę głównego witraża. Z setek mikroskopijnych wielościanów wyłaniała się Matka Boska Śnieżna. W głowie fragmenty puzzli zaczęły mi się układać w logiczną całość.

      – Mam jeszcze wiele grzechów, ojcze, ale dziś już nie zdołam sobie wszystkich przypomnieć. – Konfesjonał ponownie zatrzeszczał, Donica powoli się podnosiła. – Zanim przekażę ci prezent, który bardzo ci się przyda, mam ostatnią prośbę. To kluczowy element mojego planu. Obiecaj, że się zgodzisz.

      Do dziś nie wiem, dlaczego wypowiedziałem to słowo. Byłem pewien, że chodzi jej o jakiś symboliczny gest. Zresztą bardzo się nie pomyliłem. Odpowiedziałem bez zastanowienia, kierując się wyłącznie emocjami:

      – Obiecuję.

      – Chcę, żebyś pochował ojca.

      Po czym wstała z kolan i podeszła do mnie od frontu, żeby ucałować stułę. Ale nawet wtedy nie dostrzegłem jej twarzy. Na kolanach położyła mi dyskretnie niewielkie zawiniątko wielkości paczki papierosów.

      W świątyni rozbrzmiały ostatnie słowa księdza Pawła o końcu świata. Apokalipsa zbliżała się do apogeum.

      – Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij! Jeśli zaś nie – przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie nawrócisz.

@@@

      Staliśmy z Igorem przy linii bocznej boiska. To było to samo miejsce, w którym parę dni wcześniej dowiedziałem się, że mam wydobyć chip z ciała Krzysztofa Oliwy. Obaj byliśmy w kapturach głęboko naciągniętych na głowy, chociaż zapadał właśnie zmrok. Nikt z odległości większej niż pięć metrów nie rozpoznałby naszych twarzy. Igor relacjonował mi właśnie wszystkie czynności, które jego ludzie podjęli, żeby zweryfikować moje podejrzenia wobec braci Masternaków.

      – Dokonaliśmy na razie trzech ekshumacji. Rado załatwił od ręki nakaz prokuratorski. Musieliśmy jakoś to uzasadnić, więc napisałem notatkę o twoich przemyśleniach. Połączyłem to też z tajemniczym zgonem Wincentego Masternaka. W tej chwili nasi technicy pracują bez rozgłosu w Zakładzie Medycyny Sądowej. Nie mam od nich sygnału od kilku godzin, co znaczy, że nie wychodzą z sali sekcyjnej. To wskazuje, że coś może być na rzeczy.

      Widziałem już tylko, jak ognik z papierosa w ustach Igora podskakuje w rytm jego słów. Wziąłem od Igora jednego. Od czasów seminarium praktycznie nie paliłem, nie licząc pojedynczych incydentów. Teraz poczułem jednak niemal narkotyczny głód nikotynowy. Wydawało mi się, że zaciągam się dymem z kadzidła gęstym jak modlitwa.

      – Igor, musisz sam to zobaczyć.

      – W końcu

Скачать книгу