Скачать книгу

Arnold krążył nad siedzącym Wincentem i warczał na niego. Jak wściekły pies. Gorzej nawet. Jak jakieś dzikie zwierzę z lasu.

      – Warczał?

      – Tak! A Wincent jak drugie zwierzę, tylko skulone i przestraszone, chował głowę w ramionach. Cicho popiskiwał.

      – Nic do siebie nie mówili?

      – Ani słowa! Najgorsze, że oprócz mnie świadkiem tej sceny był nagi trup, który leżał z rozpłatanymi wnętrznościami na stole sekcyjnym.

      Naprzeciwko drzwi w gabinecie Zimnego stała lekka i prosta sosnowa trumna. Chował w niej swoje drobne skarby, a czasami nawet wystawiał ją na zewnątrz, kładł się w niej i paląc swoje gibony, obserwował gwiazdy. Otworzył ją teraz, wyjął ze środka cienką szarą teczkę i położył mi ją na kolanach. Znał jej zawartość na pamięć, czytał na głos to, co ja śledziłem oczami.

      – Wincenty Masternak. Urodzony w Gliwicach. Wykształcenie zawodowe. Skończony kurs technika sekcyjnego w Wałbrzychu. Zamieszkały: powiat piotrkowski, gmina Witów, Parzykozy 1. Niekarany. Bezdzietny.

      – A jego brat?

      – W aktach osobowych nie ma o nim ani słowa. Jakby nie pracował.

      – Powiedziałeś o tym policji? Prokuratorowi?

      – Dotychczas zawsze rozmawiałem o takich rzeczach z Igorem albo Radem Bolestą. Teraz nie mogłem się do nich dodzwonić. Oficjalnie z prokuraturą nie ma o czym rozmawiać, zresztą mówiłem ci przed chwilą. W sumie się im nie dziwię, bo to wszystko nie są nawet poszlaki. Nie wiadomo, do czego to wszystko prowadzi. Podejrzenia to tylko moja intuicja… Ale ona raczej mnie nie zawodzi.

      Zimny zatrzasnął trumnę. Łoskot poruszył całym pomieszczeniem, a mnie po plecach spłynęły dwie krople potu. Wyszliśmy wreszcie na zewnątrz. Od świeżego powietrza zakręciło mi się w głowie. Poczułem się jak zombie. Rzadko zapuszczałem się w te rejony cmentarza. Teraz to miejsce wyglądało na zaczarowany ogród przepełniony symfonią cykad. Cmentarz był w tym miejscu tak zarośnięty, że z trudem można było dostrzec pomniki. Z rosnącym lękiem przedzieraliśmy się do jego nowej części.

      ZNOWU SNILA MI SIE TA STARA NAUCZYCIELKA, CO SKÓRA NIE DAŁA SIĘ ZAIPREGNOWAĆ. WSTALA Z NOSZY. ALE NIE MAILA JUŻ SKÓRY NA SOBIE. ARNOLD, ONI WSZYSCY PO NAS IDĄ!!! JESTEM NA GRANICY OBLEDU.

      CHCE SIĘ Z TEGO WYCOFAĆ. ZROZUM NIE. BLAGAM!

      WYSŁANO: 2012.06.30 SOB. 23.40

      JAK JESZCZE ARZ NAPISZESZ COC TAKIEGO BĘDZIESZ NASTĘPNY!!!!

      ODEBRANO: 2012.07.01 NIEDZ. 00.00

      Gdy w końcu Zimny się odezwał, wyczułem w jego głosie wahanie:

      – Nigdy nie byłem amatorem wpierdalania się ludziom w ich problemy. Dlatego wcześniej nie przepychałem się do ciebie z tym tematem. Ale teraz jestem pewien, że u nich w domu coś się działo… – W końcu stanął i spojrzał mi prosto w twarz. – Coś niedobrego.

      To, co zobaczyłem w jego oczach, to już nie był niepokój. To było przerażenie.

      Część druga

      Nieczystość

      Inicjacja. Według Słownika języka polskiego „rozpoczęcie nowego etapu w procesie stawania się dorosłym, związane ze zdobyciem nowych doświadczeń”. Przez swoje zboczenie zawodowe kojarzyłem to słowo przede wszystkim z rozpoczęciem życia seksualnego. Kolejki pryszczatych nastolatków przed świętami Wielkiejnocy zawsze przynosiły mi nowe definicje inicjacji. „Proszę księdza, zaparkowałem wreszcie swojego różowego cadillaca!” „Strzeliłem gola na wyjeździe”. „Pocałowałem swoją dziewczynę między nogami. Czy powinienem się z tego spowiadać?”

      Z większością z nich miałem bardzo dobre relacje. Przychodzili nie tyle nawet spowiadać się z grzechu nieczystości, co pochwalić się odniesionym sukcesem. To był też wyraz zaufania i trudno mi było jednoznacznie ich za to potępiać. Zawsze starałem się w jakiś sposób docenić to osiągnięcie, jednocześnie przekazując słowa o miłości. „Będziesz ten moment wspominała do końca życia – powiedziałem szesnastolatce, którą chłopak namawiał do pierwszego razu. – Zastanów się, czy to jest ten człowiek, z którym pierwszą noc i pierwszy seks będziesz zawsze wspominała z uśmiechem. Jeżeli nie masz pewności, odłóż to. To jedna z decyzji, które będziesz wspominać do końca życia”. Czułem tych młodych ludzi doskonale, bo w ich opowieściach odnajdywałem także wiele ze swoich pragnień. I ze swojej młodości.

      Celibat był dla mnie nie tylko problemem duszy i ciała. Polegał przede wszystkich na niezrozumieniu istoty jednego z najtrudniejszych zakazów w mojej profesji. Chyba najtrudniejszego. Już w seminarium, w przeciwieństwie do wielu innych młodych kleryków, nigdy nie zakładałem, że uda mi się dochować czystości do momentu ustania pracy mózgu. Nie wspominając już o innych organach. Zwłaszcza że trudno było w moim przypadku mówić o czystości w encyklopedycznym znaczeniu tego słowa, skoro na osiemnaste urodziny przyjaciele z liceum, wiedząc już o moich seminaryjnych planach, zafundowali mi kurwę o anielskim wyglądzie. „Pamiętaj, młody, że niewykorzystane sytuacje się mszczą – tą starą piłkarską maksymą przekonał mnie do przekroczenia wyjątkowej granicy w życiu mężczyzny Siwy Bolo, jeden z moich kumpli. – Skoro masz iść za klasztorne mury, powinieneś przynajmniej wiedzieć, z czego rezygnujesz”.

      Spróbowałem. I z niczego nie zamierzałem rezygnować. Dziesięć lat później spotkałem tę dziewczynę jeszcze raz. Nie była już taka piękna jak za pierwszym razem. Niestety, nie była też żywa. Później się dowiedziałem, że odeszła po ciężkiej wieloletniej chorobie. Przez niemal godzinę mszy żałobnej swoimi martwymi oczami patrzyła na mnie laska, z którą po raz pierwszy w życiu uprawiałem seks.

      Ale dopiero w seminarium poznałem związane z seksem wynaturzenia stawiające ważne pytania o sens i pochodzenie idei celibatu. Wspólne sesje masturbacyjne, wspólne prysznice, wspólne noclegi i wspólni nałożnicy wędrujący od łóżka do łóżka. Trójkąty, czworokąty i figury geometryczne, których nie przewidział chyba nawet sam Pitagoras. Nie kojarzę, żeby którykolwiek z moich ówczesnych kolegów zrezygnował z posługi kapłańskiej ze względu na swoje upodobania seksualne. Tym bardziej ja nie widziałem konieczności rezygnowania ze służby, która coraz bardziej mnie pociągała. Kategoryczny zakaz kobiety był niczym garnuszek miodu z mojej ulubionej historii o Kubusiu Puchatku. Im bardziej wczytywałem się w Biblię, szukając informacji o rzekomych nakazach celibatu, tym bardziej tam ich nie było.

      Inicjacja, którą miałem przejść tym razem, była już dla mnie znacznie bardziej dwuznaczna i dramatyczna. Jako spowiednik i osoba darzona zaufaniem przez wielu ludzi, czułem ogromne obawy przed tym, co miałem zrobić. A jednocześnie miałem świadomość, że nie jestem w stanie sam sprostać wyzwaniom. Zagadkowa historia z braćmi Masternakami upewniała mnie tylko, że lepszej okazji mogę już w najbliższym czasie nie mieć. Jednocześnie dziwna historia, jaką przekazał mi właśnie Zimny, jeszcze bardziej rozbudzała moją wyobraźnię. Uczucie było podobne do pierwszego seksu. Byłem rozpalony jak wtedy. I jak wtedy podejrzewałem teraz, że kiedy to zrobię, powrotu do poprzedniego życia już nie będzie.

      LUDFZKIE CIAŁO MA ZAPACH OWOCU MANGO. ALE SMAKU NIE DA SIĘ Z NICZYM POROWNAC

      ODEBRANO: 2012.05.01 WT. 19.11

      Ani Rado, ani Igor nie wiedzieli jeszcze, co udało się wyciągnąć z prosektorium. I nie za bardzo miałem jak się teraz z nimi konsultować. Sam musiałem szybko podjąć decyzję. Złamać zasady bezpieczeństwa i samemu wejść do Systemu.

      Gdy wróciłem z cmentarza do parafii, zaczęło się już robić ciemno. Nie wchodziłem nawet

Скачать книгу