Скачать книгу

cię bliscy. Masz dziecko, nic ci nie grozi. Nie ma już potrzeby zawracać sobie głowy wyimaginowaną Sari. A nawet jeżeli to jej przypisujesz swoje wizje, nie ma to znaczenia, skoro i tak nie można niczego zmienić.

      – Niczego nie można zmienić? – Kati uśmiechnęła się krzywo.

      – Niczego…

      – Więc co powiesz na to?! – Kobieta wyciągnęła oskarżycielsko wskazujący palec. – W wizji Sari wszyscy mieszkańcy Altris zginęli, co do jednego. Tymczasem doszły mnie słuchy, że podczas zaćmienia wybuchła w mieście panika i setki ludzi opuściło stolicę, uciekając w kierunku trzeciego pierścienia światła. Oni przeżyli, Dren!

      – I czego to ma dowodzić…?

      – Nic nie rozumiesz… To ja ich ocaliłam! Ja, dzięki wizji Sari! Nakazałam słudze rozgłaszać w mieście plotki o zaćmieniu i wskazałam jedyny możliwy ratunek w ucieczce ku światłu, ku trzeciemu pierścieniowi!

      W reakcji na te słowa Dren przybrał surowy wyraz twarzy. Wyprostował się i odparł szorstko:

      – To nieodpowiedzialne z twojej strony. Jeżeli dowie się o tym Zakon i tego twojego sługę powiąże z tobą… – Mężczyzna przeżuł w ustach przekleństwo i wybuchnął: – Wiesz, jak Zakon traktuje proroctwa osób, które nie noszą na sobie znaku światła! Przecież wiesz, czym to grozi!

      – Wiem, nie pomyślałam o tym… przepraszam… – Kati spokorniała. Słowa Drena znowu przywołały w jej umyśle obrazy płonących na stosach ludzi i postać Elei grożącej jej zemstą. Spojrzała na swoje malutkie dziecko. Szczerze zapragnęła skupić się tylko na nim. Za nic w świecie nie chciała prowokować czegoś, co mogłoby doprowadzić do ich rozłąki.

      Dren odezwał się ponownie, tym razem spokojnym tonem:

      – Kati… Urodziłaś dziecko, dużo się ostatnio wydarzyło. To naturalne, że odbiło się to piętnem na twoim umyśle. Odpocznij i nie myśl o troskach tego świata. Wkrótce zamieszkamy w jakimś pięknym, ustronnym miejscu i będziemy razem szczęśliwi jak nigdy dotąd. – Mężczyzna podszedł do kobiety. Ujął jej dłoń w swoje ręce i uśmiechnął się życzliwie. Ona odwzajemniła uśmiech. Wtedy gwałtowny podmuch wiatru zerwał materiał zasłaniający okno. Do pokoju wdarła się fala oślepiającego światła i przestrzeń wypełnił głośny płacz niemowlęcia.

      Salę najwyższej rady celowo usytuowano na szczycie najokazalszej z wież Kryształowej Świątyni Światła. Znajdowała się dzięki temu bliżej słońca. Uważano, że zapewniało to członkiniom rady specjalne błogosławieństwo świetlistej Bogini i przyczyniało się do podejmowania przez najwyższe kapłanki wyłącznie słusznych decyzji.

      Komnata nosiła również inne znamiona niezwykłości. Zarówno jej podłogę, ściany, jak i sufit zbudowano z kryształów niemal całkowicie przezroczystych i przepuszczających do wnętrza tylko białe światło. Przebywając tu, odnosiło się przez to wrażenie, jakby sala była zawieszona wysoko w chmurach, szczególnie gdy niebo pokrywały niżej położone obłoki. Ponadto miejsce to było niemal sterylne. Przestrzeń miało wypełniać jedynie czyste światło Bogini, stanowiąc natchnienie dla dziewięciu najwyższych kapłanek, które podczas narad nie powinny dekoncentrować swojej uwagi.

      – Czy mam już referować…? – zabrała ostrożnie głos Gisha, córka księcia dalekiego, pustynnego południa.

      – Zaczynaj – wyszeptała bezbarwnym głosem Elea. Siedziała w sali narad w towarzystwie pozostałych najwyższych kapłanek. Wspierając się na łokciach opartych o blat stołu, dłońmi obejmowała skronie.

      W komnacie rozległ się dźwięczny głos Gishy:

      – Przygotowania do złożenia wymaganej ofiary w czasie zaćmienia zostały wykonane z najwyższą pieczołowitością. Bramy Altris zapieczętowano tak, aby w wymaganym okresie żaden z mieszkańców nie opuścił stolicy księstwa. Lecz kiedy nadszedł mrok, w części miasta nieoczekiwanie wybuchła panika. Mieszkańcy sforsowali jedną z bram. Wielu z nich uciekło ku trzeciemu pierścieniowi światła. Przeżyło kilkuset. W związku z tym przyobiecana ofiara nie została dopełniona. Wynikły pewne komplikacje. Świetliste dziecko nie trafiło do łona wyznaczonej kobiety. Jego istota znalazła się w łonie nieznanej nam matki, gdzieś w pierwszym pierścieniu światła.

      – Bogini nigdy nam tego nie wybaczy… – Z ust Elei wydobył się żałobny ton. Krzywo się uśmiechając, dodała: – Cuda jednak się zdarzają i jest jeszcze cień nadziei. Kontynuuj, moje dziecko – zwróciła się do najmłodszej z dziewięciu najwyższych kapłanek.

      – Tak, cuda się jednak zdarzają… – przytaknęła Gisha. – Nie wiemy, jak to możliwe, ale źródło życia dziecka światła pozostaje niezmącone i świetliste. Oznacza to, że przyszło na świat gdzieś w mroku. Żyje i rozwija się. To na ten temat obecnie wszystko…

      – Czy wiadomo coś o przyczynie wybuchu paniki w Altris? – Głos zabrała Waltari. – Zaćmienia zdarzają się od zawsze, lecz gdy do nich dochodzi, wszyscy mieszkańcy miast marzą tylko o tym, aby znaleźć się w obrębie warownych murów, pod strażą. Skąd więc ta nagła odmiana? Skąd raptem tak wielka chęć wyjścia na otwartą przestrzeń, za mury?

      Gisha spojrzała na Eleę. Ta lekko skinęła jej głową i dziewczyna odpowiedziała:

      – Uzyskałyśmy już informację, że pewien wieśniak przed zaćmieniem roznosił po karczmach plotki. Rozpowiadał, że to zaćmienie będzie inne, że podczas niego zginą wszyscy mieszkańcy, którzy pozostaną na ten czas w mieście. Twierdził także, że wiadomość tę uzyskał od zmaterializowanej jako ludzka istota Bogini Światła. To ona miała mu nakazać ocalenie choć części mieszkańców… – Gisha spuściła wzrok na kryształowy blat stołu. Po sali przeszedł niespokojny szmer.

      – Jeżeli to prawda, to czy ten samozwańczy prorok jest już w naszych rękach? – dopytywała Waltari.

      – Najwyższa kapłanka Elea nakazała z tej sprawy uczynić priorytet świetlistej inkwizycji. Zdążyłyśmy ustalić, że mężczyzna podający się za proroka pochodzi z któregoś z dworków pod Altaris. To tylko kwestia czasu, kiedy go odnajdziemy.

      Zapadła dłuższa chwila milczenia. Zdenerwowana trochę Gisha na próżno oczekiwała następnych pytań. Z powodu nagłej niedyspozycji Elei otrzymała zaszczyt poprowadzenia trwających obrad. Ich plan ustaliła wcześniej z Najwyższą z Dziewięciu, w tym treść informacji, które przekazywała zebranym. Toteż czując na sobie brzemię odpowiedzialności, odkaszlnęła w dłoń i przeszła do kolejnego punktu obrad, by jak najlepiej odegrać powierzoną jej rolę.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAIBAQEBAQIBAQECAgICAgQD

Скачать книгу